06 grudnia 2012

o mojej pustelni z nawoływaniem. . .

1

Nie jestem godzien, ściano
abyś mię ciągle syciła zdumieniem...
to samo - ty - widelcze...
to samo - wy - kurze...

Jakże jednak tu nie ulec
twojej piramidzie mojego odosobnienia?
a twoim - brzękom nazwy
która nadziewa
moje ciasto ucha?
a waszym szarym - z was samych - drogom
w które i mnie zabieracie?

Tak
w mojej pustelni kusi:
samotność
pamięć świata
i to, że mam się za poetę.

Dziwię się
i dziwię siebie,
i komentuję wciąż żywoty otoczenia.

Więc nocą
mija dni czterdzieści
albo cały anachoreta,
a owe pychy
apetyty
swawolne wole
robią ze mnie gniazdo.

2

Kruk mi chleba nie przynosi.
a grota - numerowana,
wisi drzewo ze sznurków,
kwitnie papierami,
kwitnie ówiecznik ze stołowych nóg
a drugi świecznik - prawdziwy.

Ostatecznie - mówię z ludźmi.
Nie piszę dla samych szaf.
Więdz bądź - o ja! - garbaty
garbem pokory przed ziomkami
i garbem porozumienia.

Zrozumcie po ciemku:
brzęczy srebrna korona stołu,
słychać miasto w skrótach i ukosach.
zapalcie światło:
czy nie zamiesza się
każdy z was - w żółtej szklance,
dokoła której
ociera się półtora wymiaru?
Zgaście światło:
oto magazyn kontemplacji,
cały jesteś pokryty sercem,
rozgrzesz mnie!
Włóż, włóżcie papierow kwiaty do czajników,
pociągajcie za sznury od bielizny
i za dzwony butów
na odpust poezji
na nieustanne uroczyste zdziwienie...!

                                                      Miron Białoszewski (z tomu Obroty Rzeczy, 1956)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz