10 grudnia 2012

puść mnie na niego teraz. najeździłaś się. . .

BLOOM: (Dźgnięty, przygnieciony zadem.) Och! Och! Potwory! Okrutniku! BELLO: Proś o to co dziesięć minut. Błagaj, módl się o to, jak nie modliłeś się nigdy przedtem. (Podsuwa mu pod nos zaciśniętą w figę pięść i cuchnące cygaro.) Pocałuj to. Oba. Całuj. (Siada okrakiem i, ściskając kolana po kawaleryjsku, wola ostro.) Wio! Na koniku na biegunach dojedziemy do bieguna! Dosiądę go w wyścigu o nagrodę Eciipse. (Pochyla się w bok i mocno ściska jądra swego wierzchowca, wrzeszcząc.) Ho! Start! Muszę cię dobrze wytrenować! (Podskakuje na siodle, ujeżdża swego konia na biegunach.) Jedzie, jedzie pan, pan, pan, na koniku sam, sam, sam, a za panem chłop, chłop, chłop, na koniku hop, hop, hop. FLORA: (Odciągając Bello.) Puść mnie na niego teraz. Najeździłaś się. Ja prosiłam pierwsza.

ZOE: (Odciąga Florę.) Mnie. Mnie. Czy nie skończyłaś z nim jeszcze, pijawko'.' BLOOM: (Dusząc się.) Nie mogę.

BELLO: Nie, jeszcze nie. Zaczekajcie. (Wstrzymuje oddech.) A niech to. Uwaga. Ten czop zaraz wyskoczy. (Odkorkowuje się z tylu, a potem, z twarzą skręconą wysiłkiem, pierdzi głośno.) Chwytaj to! (Zakorkowuje się.) Tak, na Jowisza, szesnaście i trzy czwarte.

 James Joyce (fragment powieści Ulisses, 1922) 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz