06 stycznia 2013

czekał na mnie mozart. . .

Niech się pan nauczy brać serio to, co jest tego warte, a z reszty niech się pan śmieje! Czyżby pan przypadkiem sam dokonywał tego lepiej, szlachetniej, mądrzej, z większym smakiem? O nie, monsieur Harry, na pewno nie. Ze swego życia uczynił pan jakąś wstrętną historię choroby, ze swych zdolności nieszczęście. I, jak widzę, nie potrafi pan nic innego zrobić z piękną, zachwycającą, młodą dziewczyną, jak wbić jej nóż w ciało i zadać śmierć! Czy pan to uważa za słuszne?
- Słuszne? Ach, nie! - zawołałem zrozpaczony. - Mój Boże, wszystko jest takie fałszywe, tak piekielnie głupie i złe! - Jestem bydlęciem, mistrzu, głupim, złym bydlęciem, chorym i zepsutym, co do tego ma pan po tysiąckroć rację...
(...)
Przyjemnie pachniał słodki, ciężki dym. Czułem się wyczerpany i byłem gotów spać choćby przez cały rok.
Zrozumiałem wszystko, zrozumiałem Pabla, Mozarta, gdzieś za plecami słyszałem jego straszliwy śmiech, wiedziałem, że w mojej kieszeni są setki tysięcy układów gry życiowej, wstrząśnięty przeczuwałem jej sens, byłem zdecydowany rozpocząć ją raz jeszcze, raz jeszcze zakosztować jej męki, raz jeszcze wzdrygnąć się przed jej bezsensem, raz jeszcze i wiele razy przejść piekło mojej duszy.
Kiedyś będę lepiej grał w tę grę z figurkami Kiedyś nauczę się śmiać. Czekał na mnie Pablo. Czekał na mnie Mozart.

Hermann Karl Hesse (fragmenty powieści egzystencjalnej Wilk stepowy, 1927)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz