09 lutego 2013

ręka w rękę, nie wypuszczając się z uścisku. . .

Zamienili spojrzenia i natychmiast zrozumieli się wzajemnie: pan poszedł spać, można by zajrzeć tu i ówdzie. Natychmiast odniósłszy do pokoju frak i pantalony, Pietrek zszedł na dół i obaj poszli razem nie mówiąc jeden drugiemu nic o celu wyprawy i gawędząc po drodze o czymś zupełnie postronnym. Spacer odbyli niedaleki. Przeszli tylko na drugą stronę ulicy do domu stojącego naprzeciwko hotelu i weszli w niziutkie, szklane, zakopcone drzwi prowadzące prawie do sutereny, gdzie przy drewnianych stołach siedziało już liczne i różnorodne towarzystwo: i z ogolonymi brodami, i z nie ogolonymi, i w kożuchach bez wierzchu, i po prostu w koszulach, a niektórzy nawet w grubych szynelach. Co tam robił Pietrek z Selifanem, Bóg raczy wiedzieć, ale po godzinie wyszli stamtąd trzymając się za ręce, zachowując zupełne milczenie, okazując jeden drugiemu wielką pieczołowitość i ostrzegając się wzajemnie przed różnymi węgłami. Ręka w rękę, nie wypuszczając się z uścisku, cały kwadrans wdrapywali się na schody, w końcu przezwyciężyli je i weszli. Pietrek zatrzymał się chwilę przed swoim niziutkim łóżkiem, rozmyślając, jak się ma położyć, i położył się zupełnie na poprzek, tak że nogi pozostały na podłodze. Selifan również położył się na tym samym łóżku, umieściwszy głowę na brzuchu Pietrka i zapomniawszy, że powinien spać wcale nie tu, ale, być może, w izbie czeladnej, jeżeli nie w stajni przy koniach. Obaj zasnęli natychmiast i zaczęli chrapać niezmiernie grubo, na co pan z sąsiedniego pokoju, odpowiadał przenikliwym nosowym świstem. Wkrótce potem wszystko się uspokoiło i hotel zapadł w głęboki sen;(...)

Nikołaj Wasiljewicz Gogol (fragment powieści Martwe Dusze, 1842)


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz