12 lutego 2013

wymykali się na miejsce nad Issą, które było tylko ich. . .

Z Onute często gubili gdzieś gromadę innych dzieci i wymykali się na miejsce nad Issą, które było tylko ich. Dostać się tam nie można było inaczej niż pełzając na czworakach, tunelem pod nawisłą tarniną, a ten zakręcał i należało dobrze go znać. Wewnątrz, na małym pagórku piasku, bezpieczeństwo zbliżało ich do siebie, rozmawiali przyciszonymi głosami i nikt, nikt ich tam nie mógł dosięgnąć, a oni słyszeli stamtąd plusk ryby, stukanie kijanek, turkot kół na drodze. Goli, leżeli głowami zwróceni do siebie, cień padał im na ręce i w tym niedostępnym pałacu mieli w ten sposób jeszcze mniejsze schowanie, w którym przebywało się tajemniczo i chciało się szeptem opowiadać - co? Onute, tak jak jej matka (i tak jak Pola,) miała żółte włosy, splatała je w warkoczyk. (...) kładła się na wznak, przyciągała go do siebie i ściskała kolanami. Zostawali tak długo, słońce przesuwało się w górze, wiedział, że chce, żeby jej dotykał i robiło się słodko. Ale to przecież nie była żadna inna dziewczynka, tylko Onute i nie mógłby spowiadać się z czegoś, co zdarzyło się jemu z nią.

Czesław Miłosz (fragment powieści Dolina Issy, 1955)


   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz