22 marca 2013

jeden z owych fragmentów autentycznego faktu, którymi kłamcy zaskoczeni ratują się wprowadzając prawdziwy szczegół w system zmyślonych przez siebie okoliczności. . .

   Swann poznał w tym opowiadaniu jeden z owych fragmentów autentycznego faktu, którymi kłamcy zaskoczeni ratują się wprowadzając prawdziwy szczegół w system zmyślonych przez siebie okoliczności i sądząc, że w ten sposób zdołają użyczyć całości znamienia prawdy. Niewątpliwie, kiedy Odęta zrobiła coś, do czego nie chciała się przyznać, ukrywała to starannie. Ale kiedy się znalazła w obecności osoby, przed którą chciała skłamać, ogarniało ją zmieszanie, wszystkie jej myśli mąciły się, inwencja jej i zdolność rozumowania były jak sparaliżowane. Czuła w głowie pustkę; trzeba było coś powiedzieć; wówczas znajdowała pod ręką właśnie to, co chciała ukryć i co, będąc prawdą, samo zostało na placu. Oddzielała z tego mały kawałek, sam przez się bez znaczenia, powiadając sobie, że tak będzie lepiej i że dający się sprawdzić szczegół nie nastręcza tych niebezpieczeństw co fałszywy. „To przynajmniej jest prawda — mówiła sobie — to jest pewne. Może się dowiadywać, przekona się, że to była prawda; to mnie w każdym razie nie zdradzi."
   Myliła się: właśnie to ją zdradzało! Nie zdawała sobie sprawy, że ten prawdziwy szczegół ma kanty przystające jedynie do odpowiednich zazębień prawdziwego faktu, z którego go samowolnie wyrwała. Jakiekolwiek byłyby zmyślone szczegóły, między które Odęta wstawiła ów fakt, wystające kontury i niewypełnione luki zdradziłyby zawsze, że jedno nie pasuje do drugiego. „Przyznaje, że słyszała, jak dzwoniłem, jak potem pukałem; domyśliła się, że to byłem ja, miała ochotę mnie widzieć — powiadał sobie Swann. — To się nie zgadza z faktem, że nie kazała otworzyć."



Marcel Proust 
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 1: W stronę Swanna, 1913)
 
 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz