Naraz zasypiałem; popadałem w ten ciężki
sen, w którym odsłania się nam powrót młodości, powtórzenie
minionych lat, straconych uczuć, dezinkarnacja,
wędrówka dusz, wywołanie umarłych, złudy
szaleństwa, cofanie się w najelementarniejsze królestwa
przyrody. (Mówi się, że często widujemy we śnie
zwierzęta; ale zapomina się prawie zawsze, że my sami
jesteśmy we śnie zwierzęciem pozbawionym owego rozumu,
który daje rzeczom oczywistą jasność; przeciwnie,
stwarzamy we śnie jedynie wątpliwą wizję życia,
w każdej minucie unicestwioną zapomnieniem, ile że
poprzednia rzeczywistość niknie wobec nowej, tak jak
projekcja latarni magicznej ustępuje następnej, kiedy
zmieniamy szybkę.) Jawią się nam wszystkie owe tajemnice,
których jakoby nie znamy, a które przeżywamy
w istocie prawie co noc, zarówno jak wielką
tajemnicę unicestwienia i zmartwychwstania. Zbałamucone
mozolnym trawieniem obiadu w Rivebelle,
kolejne i wędrowne wizje mrocznych stref mojej przeszłości
czyniły ze mnie istotę, dla której najwyższym
szczęściem byłoby odnaleźć pana Legrandin, przed
chwilą rozmawiającego ze mną we śnie.
Marcel Proust
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 2: W cieniu zakwitających dziewcząt, 1919)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz