(...)
Swann
wiedział, że fraza odezwie się jeszcze raz. I rozdwoił się
tak doskonale, że oczekiwanie bliskiej chwili, w której
się znów znajdzie w jej obliczu, wstrząsnęło go szlochem
podobnym temu, jaki rodzi w nas piękny wiersz
albo smutna wiadomość; nie wówczas, gdy jesteśmy
sami, ale kiedy udzielamy ich przyjaciołom, oglądając
w nich siebie samych niby kogoś drugiego, którego domniemane
wzruszenie rozczula ich.Fraza zjawiła się, ale tym razem po to, aby zawisnąć w powietrzu, brzmieć przez chwilę tylko — jak gdyby nieruchoma — i zamrzeć.
Marcel Proust
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 1: W stronę Swanna, 1913)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz