24 marca 2013

słuchał licznych tematów, które miały wejść w skład frazy. . .

Znikła. Swann wiedział, że zjawi się pod koniec, po długim ustępie, który pianista pani Verdurin zawsze opuszczał. Były tam cudowne myśli, których Swann nie docenił za pierwszym słyszeniem, a które ogarniał teraz, jak gdyby w szatni jego pamięci pozbyły się jednostajnego kostiumu nowości. Swann słuchał licznych tematów, które miały wejść w skład frazy, niby przesłanki nieodzownego wniosku; był świadkiem jej genezy.
(...)
Swann wiedział, że fraza odezwie się jeszcze raz. I rozdwoił się tak doskonale, że oczekiwanie bliskiej chwili, w której się znów znajdzie w jej obliczu, wstrząsnęło go szlochem podobnym temu, jaki rodzi w nas piękny wiersz albo smutna wiadomość; nie wówczas, gdy jesteśmy sami, ale kiedy udzielamy ich przyjaciołom, oglądając w nich siebie samych niby kogoś drugiego, którego domniemane wzruszenie rozczula ich.
   Fraza zjawiła się, ale tym razem po to, aby zawisnąć w powietrzu, brzmieć przez chwilę tylko — jak gdyby nieruchoma — i zamrzeć.

Marcel Proust 
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 1: W stronę Swanna, 1913)
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz