19 marca 2013

w lazurowym, przeznaczonym dla nas kąciku rozpalił cały płomień życzliwości. . .

Przeszedł koło nas nie przestając mówić do sąsiadki i kątem błękitnego oka dał nam lekki znak — poniekąd wewnątrzpowiekowy — znak, który, nie poruszając mięśni jego twarzy, doskonale mógł ujść uwagi towarzyszki. Siłą uczucia starając się skompensować ciasne nieco pole, w które wpisał jego wyraz, pan Legrandin w lazurowym, przeznaczonym dla nas kąciku rozpalił cały płomień życzliwości, który przekroczył rozbawienie, otarł się o filuterność, wydestylował finezje uprzejmości aż do znaczących mrugnięć, półsłówek, domyślników, misteriów porozumienia; w końcu wzbił zapewnienia przyjaźni aż do zaklęć czułości, aż do oświadczyn miłosnych, rozświecając w tej chwili dla nas samych — sekretnym i niewidocznym dla swej damy liryzmem — swoją rozkochaną źrenicę na twarzy z lodu.

Marcel Proust 
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 1: W stronę Swanna, 1913)
 
 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz