Od czasu
jak ujrzałem Albertynę, robiłem co dnia w związku
z nią tysiące refleksji, wiodłem z tym, com nazywał
nią, całą wewnętrzną rozmowę, w której kazałem
jej pytać, odpowiadać, myśleć, działać. W nieskończonej
serii wyrojonych Albertyn, następujących we
mnie w ciągu godzin, Albertyna realna, ujrzana na
plaży, figurowała jedynie na czele, jak „gwiazda"
ukazuje się w długiej serii przedstawień teatralnych
jedynie przez pierwsze wieczory. Ta Albertyna była
zaledwie sylwetką; wszystko w niej ponad to było ze
mnie, tak dalece w miłości wkład pochodzący od nas
przeważa — biorąc choćby ilościowo — to, co pochodzi
od kochanej istoty.
Marcel Proust
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 2: W cieniu zakwitających dziewcząt, 1919)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz