20 maja 2013

czułem jego nagość pod płócienną, wiejską tuniką. . .

(...)nikły poblask ogniska słabo rozjaśniał mroczne i ciasne wnętrze, w kącie było posłanie z jelenich skór, tu śpisz?, tak - odpowiedział, czułem go przy sobie nie dalej niż na wyciągnięcie ramienia, czułem jego nagość pod płócienną, wiejską tuniką, wydawało mi się przez moment, że w ciszy, jaka była, słyszę przyśpieszone pulsowanie serca, chciałem powiedzieć: tu, na tym posłaniu, trzymał cię w ramionach i mówił ci, że cię kocha i zawsze będzie kochać, chciałem to powiedzieć, ale milczałem i wreszcie powiedziałem: spytałeś, czy szukam mego pana, nie szukam go, ponieważ nie szuka się umarłych, i myślałem: widzisz, stojący tuż obok mnie, niewidzialny i nie istniejący, ja, który oddycham, widzę i słyszę, jestem tutaj zamiast ciebie i ja, a nie ty, zamknięty w ciężkiej trumnie i już bezsilnie gnijący, powiem za chwilę: jeżeli pójdziesz ze mną i będziesz przy mnie, uczynię wszystko, czego pragniesz, będę ci służył i będę cię ochraniać, będę dla ciebie wszystkim, czym pozwolisz mi być, będę daleki, jeśli tego zażądasz, i będę bliski, jeśli na to pozwolisz, będę przy twoich snach i zawsze przy twoich smutkach, ponieważ kocham cię i twojej obecności potrzebuję jak oddechu, kocham cię od tej pierwszej chwili, gdy ujrzałem cię pochylonego nad wygasającym ogniskiem, kocham cię, choć nie wiem, czy moja miłość wynika tylko ze mnie i z ciebie, tylko z nas dwojga, z ciebie i ze mnie, czy też zbudził ją z nieistnienia ten, który teraz już nie istnieje, powiązaniem mnie i ciebie jest ta miłość czy też natarczywym odblaskiem miłości innej, tej, która pierwsze swoje słowo zdążyła tylko raz wypowiedzieć, a potem poszła w chłód i szum śmiertelnych wód, aby już nigdy nie odnowić się w ciele i słowie, nie wiem, skąd się wzięła moja miłość do ciebie, ale skądkolwiek zaczerpnęła swój początek i swoje pierwsze oczarowanie, nigdy cię kochać nie przestanę, ponieważ jeśli istnieję, to tylko dlatego, aby, sam nie kochany, potrzebę miłości całym sobą potwierdzić, to wszystko wśród śmiertelnej ciszy, jaka była, myślałem, już wiedziałem, że nie mam nic więcej do powiedzenia, jeszcze pomyślałem: ty, przygnieciony ciężkimi płytami grobu, nie myślę o tobie, ale nie uwolniłem się od ciebie powiedział, potem spytał: byłeś przy nim?, byłem, wiosenne rzeki są zdradliwe, i nie mogłeś go uratować?, nie - odpowiedziałem - to się stało tak szybko, jak szybko kamień idzie na dno, i znów była cisza, nie podsycane ognisko musiało wygasać, ponieważ całkiem ciemno stało się w szałasie, ale mimo mroku wciąż go czułem przy sobie nie odleglejszego niż na wyciągnięcie ramienia, idź -(...)

Jerzy Andrzejewski (fragment powieści Bramy Raju, 1960)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz