Jerzy Andrzejewski (fragment powieści Bramy Raju, 1960)
20 maja 2013
czułem jego nagość pod płócienną, wiejską tuniką. . .
(...)nikły poblask
ogniska słabo rozjaśniał mroczne i ciasne wnętrze, w kącie było posłanie z
jelenich skór, tu śpisz?, tak - odpowiedział, czułem go przy sobie nie dalej niż
na wyciągnięcie ramienia, czułem jego nagość pod płócienną, wiejską tuniką,
wydawało mi się przez moment, że w ciszy, jaka była, słyszę przyśpieszone
pulsowanie serca, chciałem powiedzieć: tu, na tym posłaniu, trzymał cię w
ramionach i mówił ci, że cię kocha i zawsze będzie kochać, chciałem to
powiedzieć, ale milczałem i wreszcie powiedziałem: spytałeś, czy szukam mego
pana, nie szukam go, ponieważ nie szuka się umarłych, i myślałem: widzisz,
stojący tuż obok mnie, niewidzialny i nie istniejący, ja, który oddycham, widzę
i słyszę, jestem tutaj zamiast ciebie i ja, a nie ty, zamknięty w ciężkiej
trumnie i już bezsilnie gnijący, powiem za chwilę: jeżeli pójdziesz ze mną i
będziesz przy mnie, uczynię wszystko, czego pragniesz, będę ci służył i będę cię
ochraniać, będę dla ciebie wszystkim, czym pozwolisz mi być, będę daleki, jeśli
tego zażądasz, i będę bliski, jeśli na to pozwolisz, będę przy twoich snach i
zawsze przy twoich smutkach, ponieważ kocham cię i twojej obecności potrzebuję
jak oddechu, kocham cię od tej pierwszej chwili, gdy ujrzałem cię pochylonego
nad wygasającym ogniskiem, kocham cię, choć nie wiem, czy moja miłość wynika
tylko ze mnie i z ciebie, tylko z nas dwojga, z ciebie i ze mnie, czy też
zbudził ją z nieistnienia ten, który teraz już nie istnieje, powiązaniem mnie i
ciebie jest ta miłość czy też natarczywym odblaskiem miłości innej, tej, która
pierwsze swoje słowo zdążyła tylko raz wypowiedzieć, a potem poszła w chłód i
szum śmiertelnych wód, aby już nigdy nie odnowić się w ciele i słowie, nie wiem,
skąd się wzięła moja miłość do ciebie, ale skądkolwiek zaczerpnęła swój początek
i swoje pierwsze oczarowanie, nigdy cię kochać nie przestanę, ponieważ jeśli
istnieję, to tylko dlatego, aby, sam nie kochany, potrzebę miłości całym sobą
potwierdzić, to wszystko wśród śmiertelnej ciszy, jaka była, myślałem, już
wiedziałem, że nie mam nic więcej do powiedzenia, jeszcze pomyślałem: ty,
przygnieciony ciężkimi płytami grobu, nie myślę o tobie, ale nie uwolniłem się
od ciebie powiedział, potem spytał: byłeś przy nim?, byłem, wiosenne rzeki są zdradliwe, i
nie mogłeś go uratować?, nie - odpowiedziałem - to się stało tak szybko, jak
szybko kamień idzie na dno, i znów była cisza, nie podsycane ognisko musiało
wygasać, ponieważ całkiem ciemno stało się w szałasie, ale mimo mroku wciąż go
czułem przy sobie nie odleglejszego niż na wyciągnięcie ramienia, idź -(...)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz