12 maja 2013

znał każdą linię i pozę tego wzniosłego, tak swobodnie ukazującego się ciała. . .

Niebawem obserwator znał każdą linię i pozę tego wzniosłego, tak swobodnie ukazującego się ciała, pozdrawiał radośnie każde znane piękno na nowo i nie znajdował kresu dla podziwu i czułej rozkoszy zmysłów. Wzywano chłopca, by przywitał się z gościem, który składał uszanowanie paniom przy budce: przybiegał, pędził mokry z morza, odrzucał loki i kiedy podawał rękę stojąc na jednej nodze, gdy druga stopa wspierała się na końcach palców, czynił uroczy ruch i zwrot ciałem, pełen wdzięcznego napięcia, zawstydzony z uprzejmości, przymilny z szlachetnego obowiązku. Leżał wyciągnięty, z prześcieradłem dookoła piersi, z delikatnie rzeźbionym ramieniem opartym na piasku, z brodą w dłoni; ten, na którego wołano „Jasiu", siedział w kucki obok niego i bawił go i nie było nic bardziej uroczego jak uśmiech oczu i ust, z jakim uprzywilejowany patrzył na maluczkiego i usłużnego. Stał na skraju morza sam, z dala od swoich, tuż obok Aschenbacha, wyprostowany, z rękoma splecionymi na karku, kołysząc się powoli w kostkach, zapatrzony marząco w błękit, gdy drobne nadbiegające fale kąpały palce jego stóp. Jego włosy barwy miodu przylegały w pierścieniach do skroni i karku, słońce oświecało puch górnej części grzbietu, a delikatny rysunek żeber, harmonijna budowa klatki piersiowej zaznaczały się pod obcisłym okryciem tułowia, pachy były jeszcze gładkie jak u posągu, zagłębienia pod kolanami lśniły i ich błękitne żyłkowanie sprawiało, że ciało chłopca zdawało się utworzone z jaśniejszego materiału. Jakaż dyscyplina, jakaż precyzja myśli wyrażała się w tym wyciągniętym, młodzieńczo doskonałym ciele! Czy jednak surowa i czysta wola, która, tajemnie czynna, zdołała wydać na światło ten boski posąg, nie była jemu, artyście, znana i swojska? Czyż nie działała ona i w nim, kiedy pełen trzeźwej namiętności z marmurowej masy języka wyzwalał smukłą formę, którą oglądał w duchu i którą przedstawiał ludziom jako posąg i zwierciadło duchowego piękna? Posąg i zwierciadło!

Thomas Mann (fragment noweli Śmierć w Wenecji, 1912)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz