29 czerwca 2013

mozaika bizantyjska. . .

- Małżonko Teotropio.

- Małżonku Teodendronie.

- O jakżeś piękna, wąskolica moja.

- O jakżeś urodziwy, sinousty mój.

- Wdzięcznieś znikoma
pod szatą jak dzwon,
którą zdejmować
hałas na całe cesarstwo.

- Wybornieś umartwiony,
mężu mój i panie,
wzajemny cieniu cienia mego.

- Upodobałem sobie
w dłoniach pani mej,
jako w suchych palemkach
do opończy wpiętych.

- Aliści wznieść je chciała do nieba
i błagać dla synaczka naszego litości,
iż nie jest jako my, Teodendronie.

- Wszelki duch, Teotropio.
Jakiż by miał być
spłodzon w godziwym
dostojeństwie naszym?

- Wyznamć, a ty posłuchaj.
Grzeszniczka zrodziłam.
Naguśki jak prosiątko,
a tłusty a żwawy,
cały w fałdkach przegubkach
przytoczył się nam.

- Pyzaty-li?

- Pyzaty.

- żarłoczny-li?

- żarłoczny.

- Krew-li z mlekiem?

- Tyś rzekł.

- Co na to archimandryta,
mąż przenikliwej gnozy?
Co na to eremitki,
szkielecice święte? Jakoż im diablęcego
rozwinąć z jedwabi?

- Wszelako w bożej mocy
cud metamorfozy.
Widząc tedy szpetotę
dziecięcia onego,
nie zakrzykniesz,
a licha za wcześnie nie zbudzisz?

- Bliźniętamiśmy w zgrozie.
Prowadź, Teotropio.

                             Wisława Szymborska (z tomu Sto pociech, 1967)



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz