Mieliśmy twarze blade,
piliśmy oranżadę,
siorbiąc ją pomału,
żeby nie dostać szału.
Nie było pogadanki
w zaciszu meblościanki,
obiecanek cacanek,
zaciąganych firanek.
Mieliśmy ręce chłodne
i buty niewygodne,
a skrzydła nam obrzynał tępy losu puginał.
I tak się to odbyło:
kres,
koniec,
kropka,
finał.
Wisława Szymborska (ze zbioru Błysk rewolwru, 2013)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz