Thomas Mann (fragment powieści Buddenbrookowie, 1901)
06 czerwca 2013
wówczas wynik jest jasny: umrze. . .
W mglistych snach chorego, w płonącej jego nieprzytomności
dolatuje go niekiedy wyraźny, orzeźwiający głos życia. Mocny i świeży, wiodący w cień, chłód i
wypoczynek, głos ów dosięgnie ducha na obcej, gorącej drodze, po której podąża on naprzód.
Człowiek wsłucha się w ów czysty, pogodny, trochę ironiczny głos, namawiający do odwrócenia
się i powrotu w tę stronę, którą pozostawił tak daleko za sobą i o której już zapomniał. Jeśli
wówczas zakipi w nim jakby poczucie wstydu, zaniedbanego obowiązku, nowej energii, odwagi i
radości, miłości i przynależności do szyderczego, pstrego i brutalnego zgiełku, który porzucił -
wówczas bez względu na to, jak głęboko zapuścił się już na obcą, gorącą ścieżkę, odwróci się i
będzie żył. Ale jeśli, usłyszawszy głos życia, wzdrygnie się z trwogi i niechęci, jeśli to
wspomnienie, ten wesoły, wyzywający dźwięk sprawi, iż potrząśnie on głową i odpychającym
ruchem wyciągnie rękę za siebie, iż postąpi naprzód po tej drodze otwartej do ucieczki... tak,
wówczas wynik jest jasny: umrze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz