Bruno Schulz (fragment opowiadania Manekiny ze zbioru Sklepy cynamonowe, 1933)
17 lipca 2013
noc zimowa, oddychająca wśród wzdętych firanek okna. . .
Podczas jednej ze swych wędrówek wieczornych po mieszkaniu, przedsiębranych pod
nieobecność Adeli, natknął się mój ojciec na ten cichy seans wieczorny. Przez chwilę stał
w ciemnych drzwiach przyległego pokoju, z lampą w ręku, oczarowany sceną pełną gorączki i wypieków, tą idyllą z pudru, kolorowej bibułki i atropiny, której jako tło pełne
znaczenia podłożona była noc zimowa, oddychająca wśród wzdętych firanek okna. Nakładając okulary, zbliżył się w paru krokach i obszedł dookoła dziewczęta, oświecając je
podniesioną w ręku lampą. Przeciąg z otwartych drzwi podniósł firanki u okna, panienki
dawały się oglądać, kręcąc się w biodrach, polśniewając emalią oczu, lakiem skrzypiących pantofelków, sprzączkami podwiązek pod wzdętą od wiatru sukienką; szmatki jęły
umykać po podłodze, jak szczury, ku uchylonym drzwiom ciemnego pokoju, a ojciec mój
przyglądał się uważnie prychającym osóbkom, szepcąc półgłosem: - Genus avium... jeśli
się nie mylę, scansores albo pistacci... w najwyższym stopniu godne uwagi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz