28 sierpnia 2013

aby nie zapomniał o niej, lecz i ze względu na nią samą nie zapomniał jej nigdy. . .

   Nigdy bez religijnego wstrząsu nie mogłem myśleć o tym uścisku, w którym jedna strona zatraciła zbawienie, druga zaś je odnalazła. Nieszczęśnicę musiała przeniknąć oczyszczająca i usprawiedliwiająca rozkosz, że oto przybyły z daleka odmówił zrezygnowania z niej, nie bacząc na wszelakie niebezpieczeństwo; i chyba całą słodycz swej kobiecości ofiarowała mu w zamian za to, na co się dla niej ważył. Sądzonym było, aby nie zapomniał o niej, lecz i ze względu na nią samą nie zapomniał jej nigdy, on, który już nigdy jej nie ujrzał, imię jej zaś – to, które nadał jej od samego początku – straszy, niczym zapis runiczny, przez nikogo prócz mnie nie dostrzeżony, w całym jego dziele. Niech mi to będzie poczytane za zarozumiałość, – nie potrafię jednak odmówić sobie wspomnienia już na tym miejscu o odkryciu, które on potwierdził mi pewnego dnia milczeniem. Leverkühn nie był pierwszym i zapewne też nie ostatnim kompozytorem, który lubi włączać w swoje dzieło tajemne formuły i znaki, ujawniające wrodzoną skłonność muzyki do zabobonnych poczynań i praktyk, do mistyki cyfr i symboliki liter. I tak – w tkance muzycznej mego przyjaciela występuje zadziwiająco często seria pięciu czy sześciu nut, zaczynająca się od h, kończąca na es, z nawracającymi w środku nutami e i a, stanowiąca podstawową figurę, motyw przepojony szczególną melancholią, przydzielany w różnorakich przebraniach harmonicznych i rytmicznych to temu, to znów innemu głosowi, często w odwróconej kolejności, jakby obrócony dokoła własnej osi, tak że przy niezmiennych interwałach następstwo dźwięków zostaje odmienione, motyw ten zaś dźwięczy: najpierw chyba w najpiękniejszej ze skomponowanych jeszcze w Lipsku trzynastu pieśni do słów Brentano, owym rozdzierającym serce śpiewie: „Dziewczyno miła, jakże jesteś złą...”, który całkiem tym jest przepojony, potem zaś zwłaszcza w późnym jego dziele, gdzie śmiałość i rozpacz w tak niezwykły sposób są ze sobą splecione, w „Lamencie dr. Fausta”, napisanym w Pfeiffering, zdradzającym jeszcze większą tendencję do wyprowadzenia z melodycznych interwałów paraleli harmonicznej.
   Dźwiękowy ten szyfr brzmi zaś h-e-a-e-es: getaera esmeralda.

Thomas Mann 
(fragment powieści Doktor Faustus. 
Żywot kompozytora niemieckiego Adriana Leverkühna 
opowiedziany przez przyjaciela, 1947)
   
   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz