W tym momencie z radia brzmiała muzyka. Teresa szła do barku po koniak i pokręciła gałką radia,
aby muzyka zabrzmiała jeszcze głośniej. Rozpoznała Beethovena. Znała go od czasów, kiedy do ich miasta
przyjechał kwartet z Pragi. Teresa (która, jak wiemy, marzyła „o czymś wyższym”) poszła na koncert. Sala
była pusta. Razem z nią znajdowali się w niej tylko miejscowy aptekarz i jego żona. Tak więc na podium
siedział kwartet muzyków, a na widowni trio słuchaczy, ale muzycy byli mili, nie odwołali koncertu i przez
cały wieczór grali tylko dla nich trzy ostatnie kwartety Beethovena.
Aptekarz zaprosił później muzyków na kolację, a wraz a nimi nieznajomą słuchaczkę. Od tego czasu
Beethoven stał się dla niej symbolem innego świata, świata, do którego tęskniła. Kiedy niosła koniak do
stolika Tomasza, starała się odczytać ten przypadek: jak to możliwe, że właśnie teraz, kiedy niesie koniak
nieznajomemu mężczyźnie, który jej się podoba, słyszy Beethovena?
Milan Kundera (fragment powieści Nieznośna lekkość bytu, 1984)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz