Milan Kundera (fragment powieści Nieznośna lekkość bytu, 1984)
21 września 2013
znakiem rozpoznawczym tajnego bractwa. . .
Tak było właśnie tego dnia, w którym spotkała Tomasza. Przepychała się między pijakami w swojej
restauracji, jej ciało uginało się pod ciężarem kufli, które niosła do tacy, a dusza kryła się gdzieś w żołądku
albo trzustce. Właśnie wtedy Tomasz odezwał się do niej. To odezwanie było istotne, ponieważ przyszło od
kogoś, kto nie znał ani jej matki, ani pijaków, którzy codziennie robili jej swoje stereotypowe, sprośne
propozycje. Statut obcego wywyższał go ponad innych. I jeszcze coś go wywyższało: na stole leżała otwarta
książka. W tej gospodzie nikt jeszcze nigdy nie otworzył książki na stole. Książka była dla Teresy znakiem
rozpoznawczym tajnego bractwa. Przeciwko światu brutalności, który ją otaczał miała tylko jedną obronę:
książki, które wypożyczała w bibliotece miejskiej, szczególnie powieści - przeczytała ich mnóstwo, od Fieldinga po Tomasza Manna. Umożliwiały jej imaginacyjną ucieczkę z życia, które jej nie zadowalało, ale
miały również znaczenie jako przedmiot: chętnie przechadzała się po ulicy, trzymając książkę pod pachą.
Miały dla niej takie samo znaczenie jak elegancka laseczka dla dandysa z zeszłego wieku. Odróżniały ją od
reszty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz