Umberto Eco (fragment powieści Imię Róży, 1980)
12 października 2013
albowiem sen za dnia jest jak grzech cielesny. . .
Obudziłem się, kiedy już miała wybić godzina wieczornego posiłku. Czułem się
ociężały od snu, albowiem sen za dnia jest jak grzech cielesny: im więcej go było, tym
więcej się go pragnie, a przecież czujemy się nieszczęśliwi, jednocześnie zaspokojeni i
nie zaspokojeni. Wilhelma nie było w celi, widocznie wstał znacznie wcześniej. Po
krótkim błąkaniu się to tu, to tam, zobaczyłem, jak wychodzi z Gmachu. Oznajmił, że
był w skryptorium, gdzie przeglądał katalog i obserwował pracę mnichów, próbując
zbliżyć się do stołu Wenancjusza, by podjąć oględziny. Ale z takiej czy innej przyczyny
wszyscy jakby zmówili się, by przeszkodzić mu w zaspokajaniu ciekawości. Najpierw
podszedł do niego Malachiasz, by pokazać kilka cennych miniatur. Potem Bencjusz
zajmował mu czas pod jakimiś błahymi pozorami. A kiedy wreszcie pochylił się, by
wrócić do oględzin kart, Berengar zaczął kręcić się dokoła proponując współpracę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz