27 października 2013

dodaje sobie otuchy nieobyty ze światem człowiek, który musi wyruszyć w podróż i którego w decydującej chwili męczy gorączka i bicie serca. . .

Głęboka jest studnia przeszłości. Czy nie należałoby jej nazwać bezdenną? I to nawet wtedy, a może właśnie wtedy, kiedy jest mowa jedynie i wyłącznie o przeszłości istoty ludzkiej: tej zagadkowej istoty, zawierającej w sobie nasz własny byt z jego przyrodzonymi popędami i nadprzyrodzoną nędzą, a której tajemnica w zrozumiały sposób stanowi alfę i omegę wszystkich naszych pytań i dociekań, przydając wszystkim pytaniom niepokoju i żaru, wszystkim dociekaniom natarczywości. Tu bowiem sprawa tak się przedstawia, że im głębiej człowiek wnika, im dalej po omacku sięga w podziemny świat przeszłości, tym bardziej niezgłębione okazują się początki człowieczeństwa, początki jego dziejów, obyczajności, cofając się przed naszą sondą coraz to na nowo i coraz dalej w bezdenność, choćbyśmy jej linkę odwijali do najbardziej fantastycznej długości w czasie.
(...)
Zatem w dół, nie ociągając się! Czyżby droga wiodła prosto w bezdenność studni? Bynajmniej. Niewiele niżej niż na głębokość trzech tysięcy lat - a czymże to jest w porównaniu z bezdennością? Tam ludzie nie mają oczu na czole ani rogowych pancerzy i nie walczą z latającymi jaszczurami; są to ludzie jak my - jeśli pominąć pewną sennie-rozmarzoną niedokładność ich rozumowania jako rzecz łatwo wybaczalną. Podobnie dodaje sobie otuchy nieobyty ze światem człowiek, który musi wyruszyć w podróż i którego w decydującej chwili męczy gorączka i bicie serca. Czyż ostatecznie - powiada sobie - droga moja wiedzie na kraniec świata poza wszystko, do czego przywykłem? Bynajmniej, tylko tam lub ówdzie, gdzie już wielu bywało, o jeden czy dwa dni drogi od domu. Tak i my mówimy o krainie, która nas czeka. Czy to kraj, gdzie pieprz rośnie, kraina Ga-ga, tak dalece odmienna, że się człowiek za głowę chwyta w osłupieniu? Nie, jest to taka sama kraina, jaką widywaliśmy nieraz, kraina śródziemnomorska, niezupełnie swojska, nieco zakurzona i kamienista, ale wcale nie dziwaczna, a ponad nią wędrują znane nam gwiazdy. Tak oto wśród gór i dolin, wśród miast, gościńców i winnic na wyżynach, z rzeką, której mętne wody wartko mkną w zielonym gąszczu, ściele się ta kraina w przeszłości niby źródlane łąki z bajki. Otwórzcie oczy, jeśli zamknęliście je kurczowo, wyruszając w drogę! Jesteśmy na miejscu. Spójrzcie - oto księżycowa noc kładzie ostre cienie na spokojnym, falistym krajobrazie! Odczujcie łagodną świeżość wygwieżdżonej niby latem wiosennej nocy!

Thomas Mann (fragment trylogii powieściowej Józef i jego Bracia 
Tom I: Historie Jakubowe. Młody Józef, 1934)
  
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz