Fiodor Dostojewski (fragment opowiadania Białe noce, 1848)
28 października 2013
ma zamiar tego lata leczyć się u architekta. . .
Albo: „Ach,
omal nie spaliłem się i byłem w wielkim strachu",
itd. Mam wśród nich ulubieńców i bliskich
przyjaciół: jeden z nich ma zamiar tego lata leczyć
się u architekta. Umyślnie będę co dzień
przychodzić, żeby mu się co złego nie stało, niech
go Pan Bóg ma w swej opiece!... Ale nigdy nie
zapomnę historii pewnego prześlicznego jasnoróżowego
domku. Był to taki milutki, murowany
domek, tak uprzejmie spoglądał na mnie, tak wyniośle
spoglądał na swych niezgrabnych sąsiadów,
aż mi serce skakało z radości, gdy mi się zdarzyło
przechodzić obok niego. Nagle, iw zeszłym
tygodniu, idę ulicą i gdy spojrzałem na przyjaciela
— słyszę żałosny okrzyk: „Malują mnie żółtą
farbą!" Łotry! Barbarzyńcy! Nie oszczędzili niczego:
ani kolumn, ani gzymsów, i przyjaciel mój
zżółkł jak kanarek. Omal nie miałem wylewu
żółci z tego powodu — i dotychczas jeszcze brak
mi sił, żeby się zobaczyć z moim zeszpeconym
biedakiem, którego pomalowali na kolor Państwa
Niebieskiego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz