25 października 2013

każdy też mimo woli chroni swoją skórę i jedynie szanując wrażliwość własnej odrębności honoruje ją również u swego bliźniego. . .

Prawdą jest, że człowiek żyje w swej skórze oddzielnie i w odosobnieniu od innych, nie tylko dlatego, że tak być musi, ale i dlatego, że inaczej nie chce. Człowiek chce być, tak jak jest, oddzielony od innych, chce być sam i w głębi duszy nie chce w ogóle nic wiedzieć o swym bliźnim. Bliźni, ów bliźni, co tkwi w swej własnej skórze, jest dlań, co tu ukrywać, wstrętny, gdyż nie jest wstrętna dlań wyłącznie i najściślej jedna tylko osoba: własna. Tak chce prawo natury; mówię, jak jest. Gdy ktoś zatopiony w myślach siedzi przy stole, gdy opiera łokieć o stół, a głowę na ręku, to kładzie często kilka palców na policzek, a jeden między wargi. Niech tak będzie; to jego palce i jego wargi; ale cóż stąd? To chyba, że trzymać w wargach palec innego człowieka byłoby mu czymś nie do zniesienia, czymś, co budziłoby po prostu wstręt. Czy nie? W ogóle na wstręcie opiera się zasadniczo i z woli natury jego stosunek do innych. Ich cielesna bliskość, zwłaszcza gdy stanie się nadmiernie natarczywa, bywa dlań w najwyższym stopniu niemiła. Udławiłby się raczej, aniżeliby rozwarł swe zmysły przed cudzą cielesnością. Każdy też mimo woli chroni swoją skórę i jedynie szanując wrażliwość własnej odrębności honoruje ją również u swego bliźniego. Dobrze. A w każdym razie, prawdziwie. Zarysowałem tak szkicowo, ale trafnie naturalny i powszechnie obowiązujący stan rzeczy; zamykam ten rozdział(...)

Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz