Thomas Mann (fragment powieści Wyznania hochsztaplera Feliksa Krulla, 1954)
25 października 2013
każdy też mimo woli chroni swoją skórę i jedynie szanując wrażliwość własnej odrębności honoruje ją również u swego bliźniego. . .
Prawdą jest, że człowiek żyje w
swej skórze oddzielnie i w odosobnieniu od innych, nie tylko dlatego, że tak być
musi, ale i dlatego, że inaczej nie chce. Człowiek chce być, tak jak jest,
oddzielony od innych, chce być sam i w głębi duszy nie chce w ogóle nic wiedzieć
o swym bliźnim. Bliźni, ów bliźni, co tkwi w swej własnej skórze, jest dlań, co
tu ukrywać, wstrętny, gdyż nie jest wstrętna dlań wyłącznie i najściślej jedna
tylko osoba: własna. Tak chce prawo natury; mówię, jak jest. Gdy ktoś zatopiony
w myślach siedzi przy stole, gdy opiera łokieć o stół, a głowę na ręku, to
kładzie często kilka palców na policzek, a jeden między wargi. Niech tak będzie;
to jego palce i jego wargi; ale cóż stąd? To chyba, że trzymać w wargach palec
innego człowieka byłoby mu czymś nie do zniesienia, czymś, co budziłoby po
prostu wstręt. Czy nie? W ogóle na wstręcie opiera się zasadniczo i z woli
natury jego stosunek do innych. Ich cielesna bliskość, zwłaszcza gdy stanie się
nadmiernie natarczywa, bywa dlań w najwyższym stopniu niemiła. Udławiłby się
raczej, aniżeliby rozwarł swe zmysły przed cudzą cielesnością. Każdy też mimo
woli chroni swoją skórę i jedynie szanując wrażliwość własnej odrębności
honoruje ją również u swego bliźniego. Dobrze. A w każdym razie, prawdziwie.
Zarysowałem tak szkicowo, ale trafnie naturalny i powszechnie obowiązujący stan
rzeczy; zamykam ten rozdział(...)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz