Witold Gombrowicz (fragment powieści Pornografia, 1958)
30 października 2013
modlitwa jego była tylko parawanem, zasłaniającym bezmiary jego niemodlitwy. . .
Jednakże Fryderyk, który zasiadł w ławie kolatorskiej obok Hipolita, osunął się
na kolana... i to nieco popsuło mi spokój, gdyż było może nieco przesadne... i
trudno mi było nie pomyśleć, iż może osunął się na kolana po to, aby nie
popełnić czegoś, co by nie było osunięciem się na kolana... lecz dzwonki,
ksiądz wychodzi z kielichem i, umieściwszy go na ołtarzu, oddaje pokłon.
Dzwonki. I naraz akcent jakiś decydujący uderzył z taką siłą w jestestwo moje,
że ja —
wyczerpany, półprzytomny — ukląkłem i niewiele brakowało a — w dzikim
porzuceniu moim — byłbym się modlił... Ale Fryderyk! Zdawało mi się,
podejrzewałem, że Fryderyk, który przecież ukląkł, także się „modli"; — a
nawet byłem pewny, tak, znając jego przerażenia, że nie udaje, ale naprawdę
się „modli" — w tym znaczeniu, że nie tylko innych pragnie oszukać, ale i
siebie. „Modli się" wobec innych i wobec siebie, ale modlitwa jego była tylko
parawanem, zasłaniającym bezmiary jego niemodlitwy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz