W tępych ich oczach Julian czytał zawsze zwierzęce zaspokojenie po obiedzie, a oczekiwanie przed
obiadem. Oto ludzie, wśród których trzeba mu się wybić! Ale czego Julian nie wiedział, czego nie
zdradzono przed nim, to że być pierwszym we wszelkich kursach dogmatyki, historii kościelnej etc. było
w ich oczach jedynie grzeszną pychą. Od czasu Woltera, od czasu rządu dwu Izb, będącego w gruncie
jedynie n i e u f n o ś c i ą i o s o b i s t y m dociekaniem, co zaszczepia w sercach ludów zły nałóg
nieufności, Kościół we Francji zrozumiał pono, że książki są jego prawdziwym wrogiem. Pokora serca
jest wszystkim w jego oczach. Triumfy w naukach, nawet duchownych, są mu podejrzane, i słusznie.
Któż przeszkodzi wybitnej inteligencji przejść do przeciwnego obozu, jak Sieyés albo Grégoire?
Wystraszony Kościół czepia się papieża jako jedynej deski zbawienia. Jeden papież może się pokusić o
sparaliżowanie ducha krytyki i za pomocą wspaniałych ceremonii swego dworu usypia znudzone i chore
dusze światowców.
Na wpół przenikając te prawdy, którym wszelako każde słowo w seminarium sili się przeczyć, Julian
popadł w głęboką melancholię. Pracował wiele, starając się szybko nauczyć rzeczy użytecznych dla
księdza, a fałszywych i bezwartościowych w jego własnych oczach. Sądził, że to jest wszystko, co ma
do roboty.
Stendhal (własc. Marie-Henri Beyle)
(fragment powieści Czerwone i czarne, 1831)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz