- Co to jest tam w głębi? Wygląda jak zaczarowany las. A może ja śnię? Drzewa obwieszone są srebrem. Ty też to widzisz?
Graeber skinął głową.
- Wygląda jak włosy anielskie.
- Co to jest?
- Staniol. Albo bardzo cienkie aluminium pocięte w wąskie paski. Podobne do srebrnego papieru, w który opakowuje się czekoladę.
- Tak. Cały las jest tym obwieszony! Skąd się to wzięło?
- Lotnicy zrzucają je całymi pęczkami. Zagłusza to odbiór radiowy. Przypuszczam, że w ten sposób nie można już ustalić pozycji samolotów. Coś w tym rodzaju. Gdy pocięte paski staniolu powoli spływają w dół, przerywają lub zagłuszają odbiór radiowy.
- Szkoda - powiedziała Elżbieta. - Wygląda to zupełnie jak las przystrojonych świątecznie choinek. A tymczasem to także jest wojna. Myślałam, że raz wreszcie jej umknęliśmy.
Patrzyli w stronę lasu. Drzewa wokół polany obwieszone były paskami, które powiewały na gałęziach, błyszczały i wirowały na wietrze. Słońce przedarło się przez zwały chmur i przemieniło wszystko w migotliwą bajkę. To, co sfrunęło wśród szalejącej śmierci i przeraźliwego wycia zniszczenia, zwisało teraz z drzew bezgłośnie i połyskliwie, było srebrem i blaskiem, i wspomnieniem dziecięcych baśni i święta pokoju.
Erich Maria Remarque (fragment powieści Czas życia i czas śmierci, 1954)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz