19 grudnia 2013

kiedy zobaczył go przed sobą na ziemi, pełzającego i błagającego o życie, poczuł nagle, jak staje się kimś innym, silniejszym, potężniejszym. . .

Wszędzie walały się drewniaki przydzielone niektórym nowym. Ludzie nie byli do nich przyzwyczajeni i gubili je. Tylko dwóch klapało nimi rozpaczliwie dalej. Niemann czyścił okulary, które zaszły parą. To z powodu ciepła, jakie odczuwał, widząc śmiertelny strach więźniów, którzy padali, podnosili się, padali, podnosili się i biegli dalej, słaniając się na nogach. Ciepło to pojawiało się w żołądku i w oczodołach. Po raz pierwszy poczuł je, gdy zabił swego pierwszego Żyda. Właściwie wcale tego nie chciał, ale potem ogarnęło go to ciepło. Zawsze był człowiekiem potulnym i zahukanym, z początku niemal bał się uderzyć tego Żyda. Później jednak, kiedy zobaczył go przed sobą na ziemi, pełzającego i błagającego o życie, poczuł nagle, jak staje się kimś innym, silniejszym, potężniejszym. Krew zaczęła szybciej krążyć, horyzont się poszerzył, zdemolowane czteropokojowe mieszkanie drobnego żydowskiego konfekcjonera z meblami obitymi zielonym rypsem zamieniło się w azjatycką pustynię Dżyngischana, pomocnik handlowy Niemann stał się nagle panem życia i śmierci. To była władza, wszechwładza, gwałtowne odurzenie, które rozprzestrzeniało się w nim i wzbierało, aż w końcu pierwszy cios zupełnie samoistnie spadł na miękko uginającą się czaszkę pokrytą rzadkimi farbowanymi włosami.

Erich Maria Remarque (fragment powieści Iskra życia, 1952)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz