Mac i Larkin wpatrywali się w Marlowe’a, jakby widzieli go po raz pierwszy w życiu.
- Może uzdrawiać - odparł ksiądz Donovan wiedząc, że Marlowe ma gangrenę. Wiedział o wielu rzeczach, o których wolałby nie wiedzieć.
Marlowe cisnął karty na stół.
- Gówno! - krzyknął ogarnięty szałem. - Gówno prawda i ksiądz dobrze o tym wie. I jeszcze jedno, skoro już przy tym jesteśmy: Bóg! Chce ksiądz wiedzieć, co ja o Nim myślę? Bóg to maniak, sadysta, krwiopijca...
- Czyś ty oszalał, Peter? - nie wytrzymał Larkin.
- Bynajmniej. Przyjrzyjcie się temu Bogu! - krzyczał Marlowe z nieprzytomnie wykrzywioną twarzą. - Bóg to samo zło, jeśli rzeczywiście jest Bogiem. Pomyślcie o tym morzu krwi, które przelano w Jego imię. - Przysunął twarz do twarzy Donovana. - Inkwizycja. Przypomina sobie ksiądz? Te tysiące spalonych i zamęczonych na śmierć przez katolickich sadystów? W Jego imię. A czy chociaż przyjdą nam na myśl Aztekowie, Inkowie, miliony niewinnie wymordowanych Indian? A protestanci, palący na stosach i mordujący katolików? A katolicy, Żydzi, mahometanie i znów Żydzi, i jeszcze raz Żydzi, a mormoni, a kwakrzy i reszta tej hołoty? Bij, zabij, na tortury, na stos! Byle tylko w imię boże, a wszystko jest w porządku. Co za bezgraniczna hipokryzja! Niech mnie tu ksiądz nie namawia do wiary! Wiara to wielkie nic.
James Clavell (fragment powieści Król Szczurów, 1962)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz