– Miałem – odrzekł Jakub Ponury drżącym głosem – więcej, niżby można przypuszczać, patrząc na mnie.
Zatrzymał się przez chwilę, a potem zapytał nagle:
– Czy nigdy w taki piękny poranek nie przychodziła panu myśl, że byłoby rzeczą bardzo miłą i błogą – utopić się?
– Nie! Niech mię Bóg uchowa! – zawołał pan Pickwick, cofając się nieco z obawy, by nieznajomemu nie przyszła chętka zepchnąć go na próbę do wody.
– Ja często o tym myślałem – mówił dalej Ponury, który, zdawało się, nie dostrzegł tego ruchu. – Ta woda, zimna i spokojna, szmerem swym zdaje się wzywać mię, bym w niej szukał pokoju i zapomnienia. Jeden skok!... Buch!... Szamotanie przez chwilę... Fala wznosi się nad głową... odmęt... Woda się wygładza... i koniec wszystkich cierpień!
Charles Dickens (fragment powieści Klub Pickwicka, 1837)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz