05 lutego 2014

wszystko jest opracowane, przemyślane, przećwiczone, niczego nie pozostawiono przypadkowi; ale ta gigantyczna doskonałość nas przerasta, przerasta pojemność pamięci i naszą zdolność uwagi, toteż najbardziej fanatyczny i uważny słuchacz wyniesie z tej symfonii zaledwie jedną setną jej zawartości. . .

   - Moja żona uwielbia Mahlera - ciągnął. - Opowiedziała mi, że dwa tygodnie przed pierwszym wykonaniem "Siódmej symfonii" zamknął się w hałaśliwym hotelowym pokoju i przez całą noc przepracowywał instrumentację.
   - Tak - powiedziałem - to było jesienią 1908 roku, w Pradze. Hotel nazywał się Pod Błękitną Gwiazdą.
   - Często go sobie wyobrażam w tym hotelowym pokoju, obstawionego zewsząd partyturami - ciągnął Paul, nie dając sobie przerwać. - Był przekonany, że jego dzieło będzie do niczego, jeśli w drugiej części melodię odegra klarnet, a nie obój.
   - Dokładnie tak - powiedziałem i pomyślałem o mojej powieści. Paul kontynuował: - Chciałbym, by wykonano tę symfonię przed publicznością złożoną z wybitnych znawców; najpierw z poprawkami z ostatnich dwóch tygodni, a potem bez nich. Założę się, że nikt nie potrafiłby odróżnić jednej wersji od drugiej. Proszę mnie zrozumieć: z pewnością na podziw zasługuje to, że motyw skrzypcowy z drugiej części jest w części ostatniej podjęty przez flet. Każda rzecz jest na swoim miejscu, wszystko jest opracowane, przemyślane, przećwiczone, niczego nie pozostawiono przypadkowi; ale ta gigantyczna doskonałość nas przerasta, przerasta pojemność pamięci i naszą zdolność uwagi, toteż najbardziej fanatyczny i uważny słuchacz wyniesie z tej symfonii zaledwie jedną setną jej zawartości, co więcej, tę jedną setną, na której Mahlerowi zależało najmniej!
   Myśl owa, tak oczywiście słuszna, napełniała go radością, a ja tymczasem smutniałem coraz bardziej: jeśli czytelnik przeskoczy choć jedno zdanie mojej powieści, niczego z niej nie zrozumie, a przecież czytelnika, który nie przeskakuje zdań i stron, ze świecą szukać. Czyż ja sam nie jestem największym pośród skoczków?
   Paul ciągnął: - Nie podważam doskonałości symfonii. Podważam jedynie "znaczenie" tej doskonałości. Wszystkie te arcywzniosłe symfonie są katedrami nieprzydatności. Są dla człowieka niedostępne. Są nieludzkie. Zawsze wyolbrzymialiśmy ich znaczenie. Dawały nam poczucie niższości. Europa sprowadziła Europę do pięćdziesięciu genialnych dzieł, których nigdy nie rozumiała. Uświadomcie sobie tę oburzającą nierówność: miliony nic nie znaczących Europejczyków i pięćdziesiąt nazwisk, które znaczą wszystko! Nierówność klasowa jest drobnym wypadkiem w porównaniu z metafizyczną nierównością, która jednych zamienia w ziarenka piasku, a drugich obdarza sensem bytu.

Milan Kundera (fragment powieści Nieśmiertelność, 1990)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz