20 maja 2014

jak już człowiek umiera, to umiera!. . .

   – Żeby to choć była prawda, co mówią księża, że ci, co cierpią biedę na tym świecie, na tamtym będą bogaci!
   Przerwał jej wybuch śmiechu. Nawet dzieci wzruszały ramionami. Wszyscy oni przestali wierzyć i chociaż zachowali tajony lęk przed upiorami, pokpiwali sobie jednak z nieba, które stało się dla nich puste.
   – A jakże, księża! – zawołał Maheu.—Jakby sami wierzyli w to, co mówią, mniej by jedli, a więcej pracowali, żeby zapewnić sobie dobre miejsce na tamtym świecie... Nie, nie, jak już człowiek umiera, to umiera!
(...)
   – Więc rzeczywiście nie ma dla nas żadnego ratunku?
(...)
   – A cóż to znowu za pomysły! – rzekł Stefan. – Czy koniecznie potrzebny wam jest Bóg i niebo, żebyście mogli być szczęśliwi? Czy nie potraficie stworzyć sobie sami szczęścia na ziemi?
   Z zapałem w głosie mówił dalej, otwierał przed nimi nowe horyzonty, rzucał snop światła w ich mroczne życie biedaków. Wieczysta nędza, zwierzęcy wysiłek, los bydląt wyzyskiwanych, mordowanych, wszystko to znikło jakby wymiecione promieniami słońca; sprawiedliwość zstępowała z nieba. Ponieważ Bóg nie istniał, ona miała zapewnić szczęście ludziom, wprowadzić rządy równości, braterstwa. Jak we snach wyrastało nagle nowe społeczeństwo – niezmierzone miasto piękne niby w bajce, w którym każdy obywatel żył ze swej pracy i brał udział we wspólnych radościach. Stary, zgniły świat rozpadł się w gruzy, a młoda ludzkość oczyszczona z dawnych zbrodni tworzyła jedną wielką rzeszę pracowników, którym przyświecała dewiza: każdy według swoich zdolności, każdemu według jego pracy. Marzenie zataczało coraz szersze kręgi, tym piękniejsze i bardziej kuszące, im trudniej osiągalne.

Émile Zola (fragment powieści Germinal, 1885
z cyklu Rougon-Macquartowie)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz