28 czerwca 2014

jak gdyby serafowie owiewali go swym tchnieniem. . .

Obudził się o świcie. Ach, cóż za rozkoszne tony! Dusza ocieka rosą. Nad uśpionym ciałem przelały się świetlne fale, mgliste i chłodne. Leży w ciszy, a dusza unosi się niby pośrodku chłodnych wód, wsłuchana w przepiękną melodię. W umyśle wolno budzi się chwiejna świadomość przedporanna, przedporanne natchnienie. Przepełnia go jakiś duch, przezroczysty jak najczystsza woda, słodki jak rosa, lotny jak muzyka. A tak lekko go przenika, tak beznamiętnie, jak gdyby serafowie owiewali go swym tchnieniem! Dusza budzi się powoli i lęka pełnego przebudzenia. Nastała owa bezwietrzna godzina przedświtu, kiedy wstaje obłęd i przedziwne rośliny otwierają się do światła, a ćma odlatuje cichutko.

James Joyce (fragment powieści Portret artysty z czasów młodości, 1916)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz