03 grudnia 2014

one wykrzykiwały jak spłoszone wiewiórki i powdrapywały się na ławy. . .

   Gdy umilkły organy, księża poczęli na głos odmawiać jakieś łacińskie modlitwy, siostry zaniepokoiły się, ale stały na miejscu. Ta jedna tylko kręciła się bez ustanku. Mały chłopak podał ojcu Laktancjuszowi wodę święconą w misie i kropidło. Ksiądz Laktancjusz oznaczył znakiem krzyża świętego zakonnice i pokropił je obficie wodą. Wówczas stała się rzecz niespodziewana. Siostry wrzasnęły wszystkie razem przeraźliwym głosem, aż się wszyscy wstrząsnęli, i rozbiegły po prezbiterium. Zrobił się tumult i zamieszanie, nogi zakonnic tupotały, same one wykrzykiwały jak spłoszone wiewiórki i powdrapywały się na ławy, na siedzenia, poukrywały się w festonach zasłon. Niektóre wlazły wysoko na rzeźbione stalle i usiadły na dębowych ornamentach jak na krzesłach, fajtając nogami, inne pochowały się za panów z orszaku królewicza, którzy się bardzo przestraszyli; jedna usiadła na oparciu ponad Wołodkowiczem, a mała Bielska schowała się za zasłonę tronu królewicza i stamtąd wyzierała od czasu do czasu, strojąc okropne i pocieszne miny. Jedna matka Joanna od Aniołów stała nieruchomo pośrodku posadzki przed ołtarzem i odważnie i wyzywająco patrzyła w oczy ojcu Laktancjuszowi.
(...) 
   - Szatanie, nakazuję ci - wołał ksiądz Laktancjusz - wynijdź z ciała przewielebnej matki od Aniołów, wynijdź, wynijdź!
(...) 
   Matka Joanna wyprostowała się gwałtownie, aż kości jej trzasnęły, i jednym ruchem padła na twarz, rozkrzyżowując ramiona, jakby z drewna były uczynione. Bliżej stojący ujrzeli, jak z ust jej wyszedł ogromny, siny język i jak poczęła nim lizać marmurowe stopnie ołtarza. Strach szeroko otworzył oczy panów dworskich. Jeden królewicz zachowywał się ciągle obojętnie. Przywołał pazia i kazał sobie nogi przykryć purpurową, puchową pierzynką. Zawsze marzł w nogi w kościele. Inne siostry poczęły powoli opuszczać swoje pozycje po ścianach prezbiterium kościoła i krok za krokiem zbliżać się do matki opętanej. Z ust Joanny wychodziły jakieś dziwne dźwięki, podobne do mlaskania i mruczenia niedźwiedzi. Księża żegnali się i modlili.
   Ksiądz Laktancjusz ciągnął:
   - Odpowiadaj! Balaamie, Isaakaronie, Asmodeuszu, Grezylu, Amanie, Begerycie! Któryś jest?
   - To ja jestem, Zapaliczka - zawołała nagle cienkim głosem matka Joanna prostując się i powstając ze swej pozycji bez zginania kolan. - Do twoich usług(...)

Jarosław Iwaszkiewicz (fragment opowiadania Matka Joanna od Aniołów, 1942)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz