(...)
4. JAŹŃ l NADJAZŃ. Tym samym mechanizmem, którym tłumaczył życie jednostek, Freud zaczął
później tłumaczyć także życie społeczne i tworzoną przez społeczeństwo kulturę. I ona jest w znacznej
mierze wynikiem tego, że pewne wyobrażenia zostają wyparte w nieświadomość. Rzecz w tym, że żyjąc w
społeczeństwie jednostka nie może realizować wszystkich swych popędów, pożądań, pragnień,
mianowicie nie może realizować tych, które są dla społeczeństwa destrukcyjne i które ono zwalcza.
Aby ten stan rzeczy złagodzić i przynajmniej częściowo unieszkodliwić, społeczeństwo wytwarza dla
niezaspokojonych popędów i pożądań kompensaty. Taką kompensatą jest właśnie kultura. Moralność,
religia, sztuka: wszystko to kompensaty, środki zastępcze dla stłumionych pożądań. Żyjemy nimi, nie
mogąc żyć naturą. W szczególności co do sztuki jest wyraźne, że jest dla nas kompensatą, że przekształca
rzeczywistość tak, aby ją uczynić bardziej zgodną z naszymi pożądaniami. Ale nie inaczej jest z religią czy
moralnością.Sztuka, religia, moralność — wszystko to ma ostateczne źródło w popędach potrzebujących wyładowania. Chwalimy je za to, że są piękne czy wzniosłe, ale naprawdę cenimy za co innego: za to, że przynajmniej w zastępczy sposób pozwalają nam wyładować nasze popędy. „Jednej tylko rzeczy jestem pewien" — pisał Freud — „tego, że oceny wydawane przez ludzkość są wyznaczane przez jej pragnienie szczęścia; innymi słowami: są usiłowaniem dostarczania argumentów złudzeniom". Pewne popędy, jeśli się wyładują, są groźne dla społeczeństwa, i dlatego są przez nie zwalczane i karane; ale jeśli się nie wyładują, to stają się groźne d(a jednostki, bo dezorganizują jej życie, wpędzają ją w choroby nerwowe. Pozostaje więc jedno: by się wyładowały, ale w postaci pośredniej, zastępczej, nieszkodliwej, uwznioślonej, czyli, jak się wyrażał Freud, „wysublimowanej", W takiej postaci nie są już niebezpieczne i nie napotykają oporu społeczeństwa. Tak np. popędy seksualne, te najpierwotniejsze i najsilniejsze z pożądań, sublimują się, uwznioślają w twórczości artystycznej: i dzieła sztuki wydają się czymś wznioślejszym od reszty życia ludzkiego, ale naprawdę są wytworem tych samych popędów.
(...)
I oto jaźń — nie mówiąc już o tym, że podlega naciskowi ze strony świata zewnętrznego — jest naciskana
jeszcze z dwu stron: działa na nią zarówno „ono", jak „nadjaźń":
„ono" jakby od dołu, a „nadjaźń" od góry. Jaźń świadoma jest „pod dwoma ciśnieniami", mniej lub więcej
nieświadomymi: od dołu ciśnie na nią „ono" ze swymi popędami, a od góry „nadjaźń", broniąca nakazów
społecznych. (...)
Podczas gdy większość moralistów proponowała zawsze, by niższe składniki psychiki
podporządkować wyższym (w terminologii Freuda znaczyłoby to: podporządkować „ono" jaźni i
„nadjaźni"), to on sądził, że powinno być odwrotnie. Uzasadniał to tym, że do życia składniki wyższe nie
są tak niezbędne jak niższe; budowle mogą stać bez szczytów, ale nie bez fundamentów. Oczywiście nie
znaczy to, aby „ono" miało otrzymać całkowitą swobodę: to byłoby samobójstwo, jaźń musi sprawować
nad nim kontrolę. Natomiast należy ograniczać raczej roszczenia nadjaźni niż popędy jednostki: w ten
sposób jeszcze najprędzej można zmniejszyć dysharmonie kultury i przynieść ulgę ludziom.
Władysław Tatarkiewicz (Historia filozofii Tom 3, 1931/1950)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz