23 sierpnia 2015

na pożegnanie do ręki kilka książek. . .

   Zaraz  na  jednym  z  pierwszych  spotkań  dał  jej  na  pożegnanie  do  ręki  kilka  książek. Mama  musiała  je  potem  w  domu  czytać,  i  to  czytać  po  kryjomu,  ponieważ  bała  się, że  ciekawy  Jaromil  będzie  się  jej  pytał,  skąd  ma  książki,  albo  że  podobne  pytanie  zada jej  ktoś  inny  z  rodziny,  a  ona  będzie  z  trudem  wymyślać  jakieś  zadowalające  kłamstwo, bowiem  książki  już  na  pierwszy  rzut  oka  różniły  się  od  tych,  które  miały  w  bibliotekach jej  przyjaciółki  czy  krewni.  Musiała  więc  chować  książki  do  bieliźniarki  pod  staniczki i  nocne  koszule  i  czytać  je  w  chwilach,  gdy  była  sama.  Być  może  poczucie  zakazanej czynności  i  strach  przed  zdemaskowaniem  nie  pozwalały  jej  skoncentrować  się  na  tym, co  czytała,  gdyż  wydaje  nam  się,  że  zbyt  wiele  pożytku  z  lektury  nie  miała,  ba  -  że  jej prawie  wcale  nie  rozumiała,  chociaż  niektóre  strony  czytała  dwa  i  trzy  razy  pod  rząd.
   Przychodziła  potem  do  malarza  ze  strachem, jak  uczennica,  która  boi  się  wywołania do  odpowiedzi,  ponieważ  malarz  od  razu  ją  pytał,  jak  się  jej  książka  podobała,  a  ona wiedziała,  że  chce  usłyszeć  od  niej  coś  więcej,  niż  zwykłe  pozytywne  zapewnienie, wiedziała,  że  książka  stanowi  dla  niego  przedmiot  dyskusji  i  że  są  w  książce  zdania, w  oparciu  o  które  chciałby  się  z  mamą  porozumieć  jak  w  oparciu  o  wspólnie  wyznawaną prawdę.  O  tym  wszystkim  mama  wiedziała,  lecz  bynajmniej  nie  pomogło  jej  to  zrazu mieć,  co  właściwie  było  w  książce,  czy  też  -  co  w  niej  było  takiego  ważnego.  Jak  chytra uczennica  sięgnęła  więc  po  wymówkę:  skarżyła  się,  że  książki  musi  czytać  potajemnie, by  uniknąć  ujawnienia,  i  dlatego  nie  może  się  na  nich  należycie  skupić.

Milan Kundera (fragment powieści Życie jest gdzie indziej, 1973)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz