30 stycznia 2016

w takich momentach miło jest być władcą. . .

Muszę przyznać, że w takich momentach miło jest być władcą: móc dokonywać wielkich czynów i jednym słowem zamykać usta głupiej opozycji. Ciągle jednak pamiętałem, żeby władzą sprawować w ten sposób, aby nie opóźnić ewentualnego wskrzeszenia rzeczypospolitej. Starałem się zachęcić ludzi do swobodnego wypowiadania poglądów i do odwagi politycznych przekonań, a unikałem traktowania mych zachcianek jako prawa, któremu musi ulegać cały Rzym. Było to bardzo trudne zadanie. W rezultacie wytworzyła się komiczna sytuacja: wolność słowa, odwaga przekonań, republikański idealizm stały się czymś narzuconym przez mój kaprys.
[...]
W związku z budową portu Witeliusz powiedział kiedyś:
   - Rzeczpospolita nigdy nie potrafi przeprowadzić robót publicznych na tak wielką skalę jak monarcha. Największe budowle świata, jak mury i wiszące ogrody Babilonu, mauzoleum w Halikarnasie, piramidy, wznieśli królowie lub królowe. Nie byłeś nigdy w Egipcie, nieprawdaż?(...) Pierwszy widok Alp jest niczym w porównaniu z tym. Tak białe, tak gładkie, tak bezlitośnie nieśmiertelne... Taki przeraźliwy pomnik ludzkiego wzlotu...
    - I głupoty, i okrucieństwa, i tyranii - przerwałem. - Król Cheops, który zbudował największą piramidę, zrujnował swój bogaty kraj, wytoczył z niego wszystką krew, pozbawił ostatniego tchu - po to, żeby zadowolić swoją bezsensowną próżność, by móc zaimponować bogom swoją nadludzką mocą. I jakiż był użytek z tej piramidy? Miała skryć w sobie zwłoki Cheopsa na całą wieczność. Tymczasem, jak czytałem, ten bezsensownie imponujący kurhan stał długi czas pustką. Królowie Hyksosów, którzy najechali kraj, odkryli tajne wejście, zrabowali wewnętrzną komnatę, a mumię dumnego Cheopsa podpalili.

Robert Graves (fragment powieści historycznej Klaudiusz i Messalina, 1934)