07 lutego 2016

wespazjan nie mógł cieszyć się sympatią. . .

   Był jeszcze inny powód, który sprawiał, że Wespazjan nie mógł cieszyć się sympatią ówczesnych pisarzy i myślicieli. Oto w pierwszym okresie swego panowania rozkazał on, by filozofowie opuścili stolicę, a dwóch z nich, na j opornie j szych i najkrzykliwszych, zesłał na wyspy prawie bezludne. Posunięcie, niewątpliwie surowe i bardzo krytykowane, nie wynikało jednak — trzeba to powiedzieć — z kaprysu złośliwego, podejrzliwego tyrana. W praktyce bowiem chodziło nie o wszystkich filozofów, lecz o szczególny ich rodzaj, a mianowicie o krążących wśród ludu samozwańczych kaznodziejów spod znaku radykalnego stoicyzmu i cynizmu. Ku uciesze gawiedzi krytyko¬wali oni wręcz napastliwie zasady ustroju monarchicznego, bez obsłonek celując we władzę i autorytet cesarza. Sławili natomiast pełną i niczym nie skrępowaną wolność jednostki oraz społeczeństwa jako dobro najwyższe; przezornie jednak nie określali bliżej, jak owa wolność miałaby wyglądać w praktyce. Mucjan, przyjaciel Wespazjana, chyba najmożniejszy po nim człowiek w Imperium, a zarazem prawdziwy arystokrata o dużej kulturze, także literackiej, bardzo plastycznie charakteryzował wygląd i sposób bycia owych namiętnych wrogów aktualnego porządku politycznego:
   — Wszyscy oni pełni po czubek głowy hałaśliwego samochwalstwa. Wystarczy, że jeden z drugim brodę zapuści, brwi dumnie nastroszy, płaszczyk zarzuci na ramiona, sandały zżuje i zacznie boso spacerować, a zaraz będzie wołał o sobie: Otom ja — mądry, od¬ważny, sprawiedliwy! Każdy z nich obnosi swoją prychająca pychę, choć, jak to powiadają, aniby czytać, ani pływać nie potrafił. Na wszystkich innych patrzy z góry. Człowieka szlachetnie urodzonego nazywa mięczakiem, plebejusza małodusznym, przystojnego mężczyznę pięknisiem, a kogoś niezbyt urodziwego poczciwiną; bogacz to oczywiście żarłok nienasycony, a biedak ma usposobienie niewolnika!

Aleksander Krawczuk (Rzym i Jerozolima, 1974)