07 lutego 2016

źródło snów. . .

   Nie pozwolił jednak, byśmy pozostali w tym dziwnym miejscu rozkoszy dłużej, choć bardzo tego chciałem. Odciągnął mnie siłą, pouczając zarazem:
   — Rozkosz sprawia, że pierwiastek umysłowy zanika i marnieje, krzepnie natomiast i sił nabiera wszystko, co w duszy ludzkiej nierozumne i związane z materia. Z kolei odradza się też pamięć ciała oraz powstaje pragnienie, by znowu rozpocząć życie na ziemi!
   Ruszyliśmy więc dalej drogą promienną i przebyliśmy jej tyle co poprzednio. Wtedy to ujrzałem coś, co z dużej odległości wydało mi się ogromnym naczyniem do mieszania wina, kraterem. Wpadały doń kolorowe strumienie. Jeden z nich był bielszy od piany morskiej lub śniegu, inny przypominał purpurową wstęgę tęczy. Wszystkie barwiły się odmiennie, a każdy świecił blaskiem sobie tylko właściwym — gdy się patrzyło z daleka. Lecz gdyśmy bliżej podeszli, naczynie okazało się głębokim otworem, a barwy strumieni dziwnie ściemniały i blask ich przygasł. Prócz bieli. Spostrzegłem natomiast trzy demony, siedzące w ten sposób, że tworzyły rodzaj trójkąta. Mieszały bezustannie potoki płynów tak, by wpływały w pewnych proporcjach. Przewodnik objaśniał:
   — Aż do tego oto miejsca doszedł Orfeusz, gdy poszukiwał cienia swej żony. Źle jednak zapamiętał to wszystko, co tu ujrzał! Toteż zaniósł ludziom fałszywe opowieści. Między innymi i tę, że wyrocznię w Delfach Apollon dzieli z boginią Nocy. A przecież pan światłości nie ma żadnej z Nocą wspólnoty, mieć nie może! Tutaj znajduje się tylko wróżebny przybytek Nocy i Księżyca. Nie istnieje on nigdzie na powierzchni ziemi i nie ma też swej stałej siedziby. Mimo to wciąż jest obecny wśród ludzi! Jakim sposobem, pytasz? W postaci mar i zwidów! Tu oto, jak sam widzisz, powstają i stąd się rozpraszają na wszystkie strony marzenia senne. Zawierają wprawdzie jakąś cząstkę prostoty i prawdy, owszem, lecz przetykana jest ona złudną różnobarwnością.
[...]
   Gdybyśmy musieli wyobrazić sobie w jakimś kształcie konkretnym źródło snów, powinno ono właśnie tak wyglądać; lecz istnieje tylko w naszych sercach i myślach. Mimo to, powiada tenże sam obraz, należy dawać wiarę marzeniom sennym, a przynajmniej pewnej ich części.

Aleksander Krawczuk (Rzym i Jerozolima, 1974)