17 września 2016

przyniosła marynowanego arbuza. . .

  Pantelej Prokofijewicz przykusztykał do domu, położył się na łóżku. Gniotło go w dołku, do gardła napierały kłując mdłości. Po wieczerzy poprosił starą, żeby przyniosła marynowanego arbuza. Zjadł kawałek, zadygotał i ledwo doszedł do pieca. Rankiem leżał już nieprzytomny, zżerany przez gorączkę tyfusową, rzucony w niepamięć. Spieczone krwią wargi popękały, twarz zżółkła, białka powlokły się błękitną emalią. Babka Drozdicha puściła mu krew, puściła z żyły na ręku ze dwa talerze czarnej jak dziegieć krwi. Lecz przytomność już nie wróciła, jeno twarz stała się sinoblada, jeno szerzej rozwierały się czarnozębne wargi łapiące chrapliwie powietrze.

Michaił Szołochow
(fragment powieści Cichy Don. Tom III, 1928-1940)
   
   
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz