30 listopada 2012

jedno puff i już cię nie ma. . .

Ministrant ukazał się w drzwiach, niosąc mosiężny kubełek z czymś wewnątrz. Biało odziany ksiądz wszedł za nim, prostując stułę jedną dłonią, a drugą przyciskając niewielką książkę do swego ropuszego brzucha. Któż odczyta te strony? My, odrzekły gawrony.

Zatrzymali się przy katafalku i ksiądz zaczął czytać z książki, pokrakując płynnie.

Ojciec Truman. Wiedziałem, że jego nazwisko jest jak trumna. Dominenamine. Bycza morda. Dyryguje przedstawieniem. Muskularny chrześcijanin. Biada temu, kto nań spojrzy krzywo: ksiądz. Tyś jest Piotr. Może pęknąć od wzdęcia jak owca w koniczynie, powiada Dedalus. Ma brzuchojak struty szczeniak. Bardzo śmieszne określenia znajduje ten człowiek. Hmm, pęknąć od wzdęcia.

- Non intres in judicium cum servo tuo, Domine.

 Wydaje im się, że są ważniejsi, kiedy się tak nad nimi modli po łacinie. Msza żałobna. Płaczki w krepie. Czarno obrzeżony papier listowy. Twoje imię wciągnięte do rejestru modłów kościelnych. Przejmujące chłodem miejsce. Trzeba się dobrze odżywiać, siedząc tam przez całe ranki w mroku, zbijając bąki, czekając na następnego, proszę. I oczy ropuchy. Cóż go wzdyma? Molly wzdyma po kapuście. Może tutejsze powietrze. Wygląda jak wypełnione złym gazem. Musi być piekielnie dużo złego gazu wszędzie tutaj. Na przykład rzeźnicy: robią się podobni do surowych befsztyków. Kto mi opowiadał? Mervyn Brown. Tam w dole w kryptach świętego Werburgha, te piękne stare organy sto pięćdziesiąt lat, muszą borować czasami dziury w trumnach, żeby wypuścić zły gaz i spalić go. Wylatuje: niebieski. Jedno puff i już cię nie ma.

Boli mnie rzepka w kolanie. Au. Tak lepiej.

Ksiądz wyjął zakończony gałką kijek z kubełka chłopca i potrząsnął nim nad trumną. Potem przeszedł w drugi koniec i potrząsnął nim znowu. Potem zawrócił i włożył go na powrót do kubełka. Jako byłeś, nim spocząłeś. Wszystko jest zapisane: musi to wykonać.

- Et ne nos inducas in tentationem.

Ministrant wyśpiewywał dyszkantem piskliwe odpowiedzi. Często myślałem, że lepiej byłoby mieć służących chłopców. Do piętnastu lat, mniej więcej. Potem, oczywiście...

To była święcona woda, przypuszczam. Rozsiewa tym sen. Przejadła mu się chyba ta robota, potrząsanie tą rzeczą nad wszystkimi tymi trupami, które mu tu zwożą. Nieźle byłoby, żeby widział, nad czym tak potrząsa. Każdego bożego dnia nowa porcja: mężczyźni w średnim wieku, stare kobiety, dzieci, kobiety zmarłe przy porodzie, brodaci mężczyźni, łysi przemysłowcy, gruźlicze dziewczęta o wąskiej, wróblej piersi. Przez cały rok w kółko odmawiał nad nimi wszystkimi te same modlitwy i kropił ich wodą: śpijcie. Teraz Dignam.

- In paradisum.

Powiedział, że on idzie do raju albo że jest w raju. Mówi to nad każdym. Nużące zajęcie. Ale musi coś mówić.

Ksiądz zamknął książkę i odszedł, a za nim ministrant.(...)

 James Joyce (fragment powieści Ulisses, 1922)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz