17 grudnia 2012

kryształowe wnętrze brudnego człowieka (karykatura). . .

I

Żałujcie że nie możecie wejść we mnie

Zawsze pozostaniecie na zewnątrz
w tym świecie pozorów i zamętu
gdzie lampa znaczy lampa
a świnia świnia
widzicie mnie ze złej strony
w fałszywym świetle

Dziś otworzę przed wami
wszystkie bramy
prowadzące do mojego wnętrza
są tam cuda
przy których gaśnie słońce
a wiszące ogrody Semiramidy
opadają jak zwiędłe listki

Stańcie w kryształowym wnętrzu
mojego ducha
z otwartymi ustami
i będziecie mówić milcząc
jaki on dobry szlachetny czysty
jaki on wierny mężny prosty
jaki on skromny cichy pokorny

jaki wielki mądry jasny
jaki niewinny niepokalany
on który nie potrzebuje
ani lampy ani słońca
gdyż sam jest światłem

oczom waszym ukaże się
lew i baranek
gołębica i wąż
wół i osioł
myszka i piramida

Prometeusz skowany
po mordzie

to ja jestem
jeden ja jestem
którego widzicie
w plugawej skórze
a wnętrze moje
jako złoto czyste
jak szkło przeźroczyste

Kiedy patrzę w moje wnętrze
nie mogę wyjść z podziwu
czy jest na świecie drugie takie
czyste wnętrze głębokie wnętrze
doznaję zawrotu głowy
i mdłości

Lecz wy którzy widzicie mnie
z zewnątrz
błądzicie
widzicie moje brudne ręce
widzicie mój podwójny język
rozszczepiony na końcu
w którym jest trucizna i lukrecja
atrament i ślina
widzicie moje czoło wytarte
i moje ludzkie słabe serce
i żółć która zalewa mnie
i rośnie
jak czarne słońce na pustym niebie

O podajcie mi ręce
ludzie ślepi maleńcy
wprowadzę was do mego wnętrza
do pałacu kryształowego
który ulepiony z miłości do was
jako gniazdo jaskółcze z błota
i pełen śpiewu wisi
nad przepaścią życia

II

Zamknijcie oczy
gdyż światło mojego wnętrza oślepi was
i dostaniecie zawrotu głowy oraz mdłości
kryształowy pałac
który oglądaliście przed chwilą
jest tylko przedsionkiem
mrocznym i zimnym

teraz wprowadzę was
do drugiego mojego wnętrza
Oto drugi mój środek
lilia zamknięta biała
czysta jak skrzydło anioła
(to metafora
ja w anioły nie wierzę)

Całe nieporozumienie
polega na tym
że wy mnie widzicie z zewnątrz
w złym świetle
dajcie mi ręce
stańcie tutaj
gdzie wy stajecie
z tamtej strony lepiej widać
nie pacajcie się
co za bydło
no teraz wchodźcie we mnie
patrzcie
ukazuję wam teraz
moje prawdziwe oblicze
wchodzicie do mojego wnętrza drugiego
otwieracie usta
mówicie milcząc

oto on prawdziwy
przenosi góry
nie kopie dołków
pod innymi
oto on drugi
krzak ognisty
sokół nasz

o ludzie mali biedni prości
nie śpiewajcie na moją cześć
w złym świetle
z latami pokryłem się plamami
z zamkniętymi oczami
wymizerniałem innym sprawiedliwość
zarzynałem niewinnych
lecz nóż mój
był czysty jak łza
podajcie mi rączki
chodźcie za mną
zejdziemy głębiej

III

Oto wnętrze otwieram przed wami
wytrzyjcie nogi ręce i nosy
zamknijcie oczy

lilio biała
otwórz się do dna
korono opadnij
jedna czysta łza
ukryta przed światłem
spójrzcie w kryształową kulę
co z oka mego spływa

Tu biegam wśród kwiatów
i wierszyków i odpadków
za gwiazdami motylami
tutaj zrzucam trzy plugawe skóry
tu się oblewam łzami
tu anielskimi świecę lokami
tu się suszą
moje zbrukane sukienki
za siedmioma górami
za siedmioma rzekami


wrzesień - październik 1955

                     Tadeusz Różewicz (z tomu Poemat otwarty / Zasłony, 1956)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz