23 grudnia 2012

wokół śnieg padał miarowo. . .

Z szafy wzięła duży bębenkowy rewolwer Atanazego i włożywszy na gołe nogi pół-buciki i narzuciwszy futro wyszła przez boczne schody, minąwszy drzwi do pokoju matki. Nie miała odwagi spojrzeć na nie. Tam było
ocalenie, ale go nie chciała. Było już za późno. Dął wicher, laki sam, ten sam, który niedawno, parę godzin temu, chłodził rozpalony podły łeb Atanazego. Zaczynał kropić deszcz, zmieszany ze śniegiem.
(...)
Gdzieś darły się koty. „Oto oni w tej chwili tak...", pomyślała i uczucie zemsty owładnęło nią zupełnie, zamykając ostatnią możliwość powrotu. Szła tak długo, aż na jakiejś podnoszącej się w górę polanie, na której leżały jeszcze duże płaty mokrego śniegu, siadła zmęczona, spłakana jak bóbr, zła na cały świat i pełna okropnej goryczy. I wiedziała, że jeśli wstrzyma się teraz, jeśli zdoła odwlec tę chwilę do rana, wszystko może się jeszcze zmienić. Nowy podmuch szalonego wichru — i właśnie dlatego, śpiesząc się ze strachu przed tą możliwością, wstała i przyciskając lufę do lewej piersi, z zawziętością taką, jakby strzelała do swego śmiertelnego wroga, wypaliła sobie w serce. Nie uczuła żadnego bólu, ale podcięta, jakby jakimś uderzeniem po nogach, pochyliła się i uklękła. I teraz dopiero pojęła wszystko. Straszliwy żal za życiem zatrząsł jej wnętrzem, rzucając ku sercu całą krew z obwodu. O czemuż to uczyniła...? Serce uderzyło raz i nie napotykając oporu stanęło nagle. Trysnęła fala krwi z rozdartej głównej arterii zalewając wnętrzności i buchając gorącym strumieniem na zewnątrz. Ostatnia myśl była: czy dziecko już umiera i kto umrze pierwszy? Męka tej myśli była tak straszna, że z bezmierną ulgą powitała Zosia bezprzedmiotową czarność, która od mózgu przez wzrok spłynęła na jej ciepłe, rzygające krwią ciało. Umarła. Wicher dął dalej na pustej polanie i nisko przelatywały postrzępione, czarne obłoki, na trochę jaśniejszym tle przesianego gwiezdnego światła — zdawały się ciekawie zaglądać na samotnego trupa.
(...)
Wiatr ustał i padał równo marcowy, mokry śnieg. Łóżko Zosi było puste.
(...)
Zosia leżała przysypana śniegiem, z rozchylone-mi ustami i pół przymkniętymi oczami. Nie było znać na jej twarzy ostatniej walki o życie: spokojna była
1 pogodna. Wokół śnieg padał miarowo, bez wiatru — brał lekki mróz. Nieśli trupa milcząc. Wytrzeźwieli wszyscy — na razie przynajmniej — powiew śmierci zważył w nich wszystkie żądze. Nagle stali się cisi. milczący, głębocy. Każdy robił jakiś rachunek w myśli.
(...)
Naprzeciw nich biegł od willi we fioletowej piżamie i pantoflach rozczochrany, nieprzytomny Atanazy. Zatrzymał się — oni opuścili ciało na ziemię. Właśnie przy drodze był mały grzbiecik gliniasty ze ścieżką — tam ją położyli, na podwyższeniu. Była cisza — w jałowcach syczał lekki jak chuch powiew zrywającego się wschodniego wiatru.


Stanisław Ignacy Witkiewicz, ps. Witkacy (fragmenty powieści Pożegnanie jesieni, 1927)

2 komentarze:

  1. Są dłużyzny. Są. Przyznaję. Ale pamiętaj, że Witakcy głównie czuł się filozofem i dramatopisarzem... Tzn., to też nie do końca tak, ale z pewnością w tym był najlepszy... Chyba;)
    Tę genialność mu dodałam 'za całkoształt' twórczości i przy tym się będę upierać. Howgh!

    Ale teraz z innej beczki...
    Pytałeś, co czytać - zasugerowałam Ci "Mistrza i Małgorzatę" Bułhakowa. Zapytałeś, czy Ci się będzie podobać. Nie odpowiedziałam.
    Ale;)
    Ale przed 10 minutami skończyłam ją czytać po raz 'siąty', i to pod Twoim kątem:)
    Daję Ci więc teraz najświętsze słowo honoru, że będzie Ci się podobać!
    [A poza tym nie wypada jej nie znać;p]

    No i spokojnie możesz się też już zabierać za Karamazowów:)
    Acha! Hermann Hesse jest Ci znany? W sensie - przeczytany?;) Jeśli nie, to żałuj.
    Nie znać "Wilka stepowego" to FSTYT:] w naszym fachu... dziwaków i samotników, czyli?;) Czyli "wilków stepowych".
    :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że planujesz mi lektury na 2013 :D
      Dziękuję tego mi trzeba. Mistrz i Małgorzata już czeka kochanieńka. . . Kończę tę i w tym samym momencie zaczynam następną.

      Pamiętaj, że będziesz odpowiedzialna za mój stan umysłu w przyszłości!
      Chyba, że pójdę w ślady Zosi - to z własnej fanaberii. . .

      "Wilka stepowego" nie znam - ale widzę, że poznam. . .

      Biedne dzienniki Gombrowicza, będą tak leżeć jeszcze przez - przynajmniej - rok. . .

      Usuń