02 stycznia 2013

w świętym cieniu araukarii. . .

Minąłem właśnie araukarię. Na pierwszym piętrze tego domu schody mianowicie prowadzą przez mały podest przed mieszkaniem, które z pewnością utrzymane jest jeszcze bardziej nienagannie, jeszcze czyściej i troskliwiej niż inne, gdyż ten mały podest promieniuje jakimś nadludzkim zadbaniem, jest małą, lśniącą świątynią ładu. Na parkiecie, na którym lękamy się postawić nogę, stoją dwa zgrabne stołeczki, a na każdym z nich wielka doniczka; w jednej rośnie azalia, w drugiej dość okazała araukaria, zdrowe, silne drzewko o doskonałej symetrii, którego nawet ostatnia igiełka na ostatniej gałązce lśni czystością. Czasem, kiedy wiem, że nikt mnie nie obserwuje, przychodzę tu jak do świątyni, siadam powyżej araukarii na jednym ze schodów, odpoczywam trochę, składam ręce i patrzę z nabożeństwem na ten ogródek ładu, którego wzruszające wypielęgnowanie i samotna śmieszność w jakiś sposób chwytają mnie za serce. Za tym podestem, niejako w świętym cieniu araukarii, domyślam się mieszkania pełnego błyszczących mahoniów i życia nacechowanego statecznością i zdrowiem, wczesnym wstawaniem, spełnianiem obowiązków, z uroczystościami rodzinnymi w miarę wesołymi, z niedzielnym chodzeniem do kościoła i wczesnym układaniem się do snu.

Hermann Karl Hesse (fragment powieści egzystencjalnej Wilk stepowy, 1927)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz