Co mówiąc pokłonił się w pas Fiodorowi Pawłowiczowi.
- Ta-ta-ta! Obłuda i oklepane frazesy! Oklepane frazesy i oklepane gesty! Stara blaga i udana czołobitność! znamy te pokłony. „Pocałunek w usta i sztylet w serce”, jak w Zbójcach Schillera. Nie lubię, ojcze, fałszu, łaknę prawdy! Ale prawdy nie znajdzie się w kiełbikach, jak już oświadczyłem! Ojcowie mnisi, czemu pościcie? Dlaczego spodziewacie się za to zapłaty w niebiesiech? Przecie za taka zapłatę i jam gotów pościć! Nie, mnichu świątobliwy, bądź no cnotliwy w życiu, bądź pożyteczny dla społeczeństwa nie zamykając się w monasterze na gotowy chleb, nie licząc na nagrodę tam w górze - z tym to trudniej będzie. I ja też potrafię, ojcze wielebny, ładnie mówić. Czego oni tu nie naszykowali - mówiąc to podszedł do stołu. - Portwejn stary, miodek braci Jelisiejewów, ach, ci ojcowie! Nie przypomina to kiełbików. Patrzajcie, co butelczyn ojcowie nastawili, he, he, he! A kto tego wszystkiego dostarczył? Chłop rosyjski, a jakże, grosze swoje tu znosi, zaharowane strudzonymi rękoma, ostatni kawałek chleba wydziera rodzinie swej i państwo! Wszak wy, ojcowie świeci, z ludu naszego ostatnie soki wysysacie!
Fiodor Dostojewski (fragment powieści Bracia Karamazow, 1880)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz