07 lutego 2013

jeszcze zastało wiele domów. . .

Po drugie, krzepiąca, niewyraźnie majacząca myśl, że fatalny epilog jest jeszcze odległy, w każdym razie nie bliski, może dopiero jutro nad ranem przyjdą po niego. A więc kilka godzin - to dużo, bardzo dużo! W kilka godzin można wiele rzeczy obmyślić. Przypuszczam, że w jego duszy musiało się dziać coś takiego, co się dzieje w duszy przestępcy, którego wiozą na miejsce straceń, na szubienicę: jeszcze trzeba przejechać długą, bardzo długą ulicę, i to truchtem, na oczach tysiącznych tłumów, a potem skręcić w inną ulicę i dopiero u wylotu tej ulicy - straszliwy plac! Wydaje mi się, że skazaniec, siedząc na swym haniebnym wozie, musi chyba odczuwać, że ma jeszcze przed sobą nieskończenie długie życie. Ale oto przesuwają się domy, wóz wciąż się toczy - to nic, do zakrętu jest jeszcze tak daleko; skazaniec wciąż odważnie rozgląda się na prawo i na lewo i patrzy na te tysiące ciekawych i obojętnych widzów, którzy nie spuszczają zeń oka, i wciąż mu się wydaje, że jest takim samym człowiekiem jak oni. Lecz oto już zakręt, o! ale to nic, nic, jeszcze cała ulica. I chociaż domy przesuwają się, on wciąż myśli: „Jeszcze zastało wiele domów.” I tak do końca, aż do placu.

Fiodor Dostojewski (fragment powieści Bracia Karamazow, 1880)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz