19 lutego 2013

potomka owych Galów, którzy wypuszczali strzały przeciw niebu. . .

— Ach, nie o tym chciałem mówić — przerwał mu Settembrini, przymknąwszy oczy i machając w powietrzu swoją drobną, opaloną dłonią. — Poza tym pomieszał pan kataklizmy. Pan myśli o trzęsieniu ziemi w Mesynie, a ja mówię o trzęsieniu, które nawiedziło Lizbonę w 1755 roku.
— Przepraszam pana.
— Tak więc, Wolter oburzał się na to.
— To znaczy...jak? Oburzał się?
— Tak jest, powstawał przeciwko temu. Nie godził się na ten brutalny fakt i na fatum, nie chciał przed nimi kapitulować. W imię ducha i rozumu zaprotestował przeciwko temu skandalicznemu wybrykowi natury, który zburzył trzy ćwierci kwitnącego miasta i pociągnął za sobą tysiące ofiar w ludziach... Pan jest zdumiony? Pan się uśmiecha? Niechże pan się dziwi, ale co się tyczy uśmiechu, to pozwalam sobie zabronić go panu! Stanowisko Woltera było stanowiskiem prawdziwego potomka owych Galów, którzy wypuszczali strzały przeciw niebu... Widzi pan, inżynierze, tu ma pan przykład wrogości ducha wobec natury, jego dumnej nieufności wobec niej, tu widzi pan, jak się broni swego prawa do krytykowania natury i jej złej, przeciwnej rozumowi potęgi... Bo ona jest potęgą, a trzeba być niewolnikiem, aby się poddawać potędze, godzić się na nią... chcę powiedzieć: wewnętrznie na nią się godzić. Ale ma pan tu też to stanowisko humanistyczne, które nie wikła się w żadne sprzeczności i nie popada z powrotem w hipokryzję chrześcijaństwa, kiedy ma odwagę widzieć w ciele element zły i antagonistyczny. Sprzeczność, jaką pan pozornie dostrzega, jest w gruncie rzeczy zawsze jedna i ta sama. „Co pan ma przeciwko analizie?” Nic... jeżeli ma służyć pouczaniu, wyzwalaniu i postępowi. Wszystko... jeżeli trąci wstrętnym, grobowym posmakiem rozkładu. Z ciałem ma się rzecz nie inaczej. Należy je szanować i bronić go, kiedy chodzi o jego emancypację i piękno, o wolność zmysłów, o szczęście, o rozkosz. Ale trzeba nim gardzić, jeżeli przeciwstawia się dążeniu do światła jako pierwiastek ciężkości i bezwładności, odwracać się od niego ze wstrętem, jeżeli reprezentuje zasadę choroby i śmierci, jeżeli jest przepojone duchem przewrotności, duchem zgnilizny, rozpusty i hańby...

Thomas Mann (fragment powieści Czarodziejska góra, 1924)


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz