Ale wstyd i nieśmiałość nie pozwalają nam rozwodzić się szeroko nad tym, co się rozległo i wydarzyło. Tylko bez przechwałek i bez blagi! Spuśćmy z tonu i powiedzmy, że zagrzmiał dobrze nam znany grom, ogłuszająca detonacja nagromadzonej od dawna złowróżbnej mieszaniny otępienia i rozdrażnienia — mówiąc z pewnym respektem, historyczny grom, który wstrząsnął podstawami ziemi, dla nas jednak dokonał tego, że rozbił czarodziejską górę i poza jej bramy wyrzucił niepoprawnego śpiocha. Siedzi teraz zdumiony, rozgląda się i przeciera oczy, jak ktoś, kto mimo niejedno upomnienie nie czytywał gazet.
(...)
— E cosi in giù — rzekł — in giù finalmente! Addio, Giovanni mio!* Nie
takiego wyjazdu pragnąłem dla ciebie, ale może właśnie dlatego bogowie postanowili
to tak, a nie inaczej. Spodziewałem się, że cię wyślę do pracy, tymczasem
będziesz walczył pośród swoich. Mój Boże, tobie to było przeznaczone, a nie
naszemu porucznikowi. Jak dziwnie życie się plecie... Walcz dzielnie w szeregach
tych, z którymi cię łączą więzy krwi! Więcej nikt dziś zrobić nie może! A mnie
przebacz, jeśli resztki sił swych zużyję na to, by i moją ojczyznę pchnąć do walki
po tej stronie, którą wskazuje duch narodu i jego święte samolubstwo! Addio!Hans Castorp wsunął głowę między dziesięć innych, wypełniających ramę okna. Skinął ponad nimi. Pan Settembrini żegnał go ruchem prawej ręki, serdecznym palcem lewej z lekka dotykając kącika oka.
Thomas Mann (fragment powieści Czarodziejska góra, 1924)
* Aluzja do podania o Siedmiu Braciach Śpiących.
* E cosi in giù... (wł.) — Tak więc na dół, wreszcie na dół! Żegnaj, mój Janie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz