Jego żona... zresztą byli oni z siebie
wzajemnie bardzo zadowoleni. Pomimo iż minęło więcej niż osiem lat ich małżeństwa, każde z
nich wciąż jeszcze przynosiło drugiemu kawałek jabłuszka albo cukierek, albo orzeszek, mówiąc
wzruszająco tkliwym głosem, wyrażającym idealną miłość: „Otwórz, kochanie, buzię, włożę ci ten
kąsek”. Nie potrzeba dodawać, że buzia otwierała się przy tym bardzo wdzięcznie. Na urodziny
robiono niespodzianki – jakiś futerał z masy perłowej do wykałaczki. I bardzo często, siedząc na
kanapie, nagle zupełnie nie wiadomo z jakiego powodu, jedno odkładało swą fajkę, a drugie
robótkę, jeżeli ta była w danej chwili w rękach, i wyciskali taki omdlewający i długi pocałunek, że
w czasie jego trwania można by z łatwością wypalić małe słomkowe cygaro.
Nikołaj Wasiljewicz Gogol (fragment powieści Martwe Dusze, 1842)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz