Poznał ukochaną frazę, tajemną, szemrzącą
i rytmiczną, pachnącą i lotną. I była tak odrębna, miała
czar tak swoisty i niezastąpiony, że Swann miał
uczucie, jakby w salonie u przyjaciół spotkał osobę,
którą zachwycił się na ulicy, wątpiąc, aby ją kiedy
mógł odnaleźć. W końcu cofnęła się, znacząca, czujna,
w gąszcz własnego zapachu, zostawiając na twarzy
Swanna odblask swego uśmiechu. Ale teraz mógł spytać
o imię nieznajomej (powiedziano mu, że to jest andante
z sonaty skrzypcowej Vinteuila); miał ją, mógł
ją mieć u siebie tak często, jak zapragnie, mógł próbować
nauczyć się jej mowy i jej sekretu.
Marcel Proust
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 1: W stronę Swanna, 1913)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz