28 marca 2013

ubogich duchem. . .

Nie można by mówić o myśli w związku z Franciszką. Nie wiedziała ona nic, w tym Ogólnym sensie, w jakim „nie wiedzieć nic" równa się nie rozumieć nic, poza rzadkimi prawdami, które serce zdolne jest ogarnąć wprost. Olbrzymi świat idei nie istniał dla niej. Ale wobec jasności jej spojrzenia, wobec delikatnych linii tego nosa, tych warg, Wobec wszystkich tych oznak nieobecnych u tylu osób kulturalnych, u których wyrażałyby najwyższą dystynkcję, szlachetną bezinteresowność wybranej duszy, człowiek czuł się zamieszany jak wobec inteligentnego i dobrego spojrzenia psa, któremu, jak wiadomo, obce są wszystkie pojęcia ludzkie. I nasuwało się pytanie, czy między tymi naszymi skromnymi braćmi, wieśniakami, nie ma istot wyższych niejako pośród świata ubogich duchem lub raczej istot, które, skazane przez niesprawiedliwy los na życie między ubogimi duchem, pozbawione światła, a mimo to naturalniej, istotniej spokrewnione z wybranymi naturami, niż bywają przeważnie ludzie wykształceni, są niby rozsypani, zabłąkani, pozbawieni rozumu członkowie świętej rodziny, niby nie wyrośli z dziecięctwa krewni najwyższych inteligencji; istoty, którym — jak 0 tym świadczy niepodobny do utajenia, mimo iż nie skupiony na żadnym przedmiocie blask ich oczu — do posiadania talentu brakło tylko wiedzy.

Marcel Proust 
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 2: W cieniu zakwitających dziewcząt, 1919)
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz