Nie można by mówić o myśli w związku z Franciszką.
Nie wiedziała ona nic, w tym Ogólnym sensie,
w jakim „nie wiedzieć nic" równa się nie rozumieć
nic, poza rzadkimi prawdami, które serce zdolne jest
ogarnąć wprost. Olbrzymi świat idei nie istniał dla
niej. Ale wobec jasności jej spojrzenia, wobec delikatnych
linii tego nosa, tych warg, Wobec wszystkich tych
oznak nieobecnych u tylu osób kulturalnych, u których
wyrażałyby najwyższą dystynkcję, szlachetną bezinteresowność
wybranej duszy, człowiek czuł się zamieszany
jak wobec inteligentnego i dobrego spojrzenia psa, któremu,
jak wiadomo, obce są wszystkie pojęcia ludzkie.
I nasuwało się pytanie, czy między tymi naszymi
skromnymi braćmi, wieśniakami, nie ma istot wyższych
niejako pośród świata ubogich duchem lub raczej istot,
które, skazane przez niesprawiedliwy los na życie między
ubogimi duchem, pozbawione światła, a mimo to
naturalniej, istotniej spokrewnione z wybranymi naturami,
niż bywają przeważnie ludzie wykształceni, są
niby rozsypani, zabłąkani, pozbawieni rozumu członkowie
świętej rodziny, niby nie wyrośli z dziecięctwa
krewni najwyższych inteligencji; istoty, którym — jak
0 tym świadczy niepodobny do utajenia, mimo iż nie
skupiony na żadnym przedmiocie blask ich oczu — do
posiadania talentu brakło tylko wiedzy.
Marcel Proust
(fragment powieści W poszukiwaniu straconego czasu.
Tom 2: W cieniu zakwitających dziewcząt, 1919)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz